Wisła staje się jedynym świadkiem brutalnego, choć
pozornie prostego do rozwiązania morderstwa. Na czele grupy dochodzeniowej
staje komisarz Eryk Osowski. Okazuje się, że odkrycie historii ciała
znalezionego nad brzegiem rzeki nie będzie jedynym zadaniem policjanta. W
Warszawie zaczyna grasować seryjny zabójca, który dopada swoje ofiary w
wyjątkowo okrutny, a jednocześnie niemal teatralny sposób. Sprawca działa z
premedytacją i najwyraźniej brak mu skrupułów. Jeśli Osowski się nie pospieszy,
mogą zginąć kolejni ludzie – a to wszystko przy akompaniamencie szumu kruczych
skrzydeł…
Muszę
przyznać, że w przypadku „Czarnej samicy
kruka” Dariusza Pawłowskiego duże wrażenie robi już samo wydanie. Okładka jest niesamowita, bardzo
nastrojowa, a i opis z tyłu brzmi tajemniczo, przez co chce się zajrzeć
do środka. Po wstępnym rozeznaniu wiedziałam, że to dość typowy kryminał z
elementami thrillera psychologicznego. Wiedziałam też, że z pewnością dostarczy
mi wielu emocji… I, niestety lub stety, są to emocje bardzo podzielone.
Największą
zaletą stylu autora jest umiejętność budowania napięcia.
Dariusz Pawłowski, szczególnie w opisach, puszczał wodze fantazji, przez co
książka ma niepowtarzalny klimat; przez większość czasu nad fabułą utrzymuje
się atmosfera grozy, czytelnik może fizycznie poczuć lekki dreszczyk. Gdyby
powieść przeniesiono na ekran, całkiem możliwe, że przy niektórych fragmentach
trochę bym się bała. Jeśli autor kiedykolwiek zdecyduje się na napisanie
horroru, sięgnę po niego w ciemno (choć może nie po ciemku, bo to by się mogło
źle skończyć dla mojej psychiki).
Warto jednak podkreślić, że główną osią fabularną
jest wątek kryminalny. A tutaj pojawiły
się już pewne zgrzyty. Przede wszystkim, strasznie mnie drażniła
nieporadność policjantów, którzy odgrywali pierwsze skrzypce. Eryk Osowski miał
być z zamierzenia bardzo dobrym, niezwykle przenikliwym komisarzem, tymczasem
nawet w prostych rozmowach wydawał mi się trochę ciapowaty. Jego partner też był niezdarny,
przez co zaczęłam mieć nadzieję, że rzeczywiści przedstawiciele policji w
naszym kraju są bardziej ogarnięci, bo inaczej źle by to wróżyło bezpieczeństwu
obywateli.
Autor
wykazał się sporą wyobraźnią przy obmyślaniu i opisywaniu miejsc zbrodni,
co w sumie trochę mnie przeraziło, bo morderstwa były naprawdę makabryczne.
Jeśli przeszkadzają wam szczegółowe opisy w tej warstwie, to nie polecam – ja
jakoś do nich przywykłam i uznałam, że nadają
całej historii autentyczności. Ponadto spodobało mi się dość drobiazgowe, a
przez to ciekawe zarysowanie profilu seryjnego mordercy. Sam sprawca, ścigany
przez Osowskiego, został stworzony z konkretnym, intrygującym pomysłem, dzięki
czemu możemy zajrzeć do jego psychiki.
Jednocześnie rozwiązanie
całego śledztwa nie do końca mnie usatysfakcjonowało. Zakończenie zostało
rozpisane jakby zbyt szybko i zbyt niedbale, przez co po zamknięciu książki
odczuwałam spory niedosyt. Spodziewałam
się bardziej dynamicznego punktu kulminacyjnego, zwłaszcza po takiej ilości
makabry, którą zaserwował autor, tymczasem byłam nieco zawiedziona. Mam
wrażenie, że potencjał kryjący się w tej historii nie został do końca
wykorzystany.
„Czarną samicę
kruka” czyta się dobrze. Fabuła wciąga, choć nie da się
ukryć, że dialogi bywały kulawe i po
prostu sztywne. Tytułowy ptak ma przede wszystkim znaczenie metaforyczne –
ja sama dostrzegłam w nim symbol agresji, żądzy krwi, brutalności – ale
jednocześnie te fragmenty, w których się pojawiał, niemal zahaczały o
metafizykę, co mi trochę przeszkadzało. Wydawało się, że mam w rękach bardzo
realistyczny kryminał (zwłaszcza, że pisarz czasem zbyt przesadnie dbał o takie
detale, jak nazwy warszawskich ulic), dlatego te oderwane od rzeczywistości
sceny psuły mi odbiór książki. Może autor chciał stworzyć coś na pograniczu,
balansującego między realizmem a czymś, co dotykałoby nadnaturalności, nie
wiem. Jeśli tak, to ten zabieg chyba nie do końca się udał.
Książkę Dariusza Pawłowskiego mogę ogólnie
podsumować jako niezłą. Znakomicie bawi
się emocjami czytelnika, wywołuje po drodze mnóstwo pytań i po prostu
fascynuje. Nie wynudziłam się przy niej, wprost przeciwnie, zwłaszcza czytanie
jej wieczorem było świetnym doświadczeniem. Mimo to wydaje mi się, że w kilku
punktach jest bardzo niedopracowana, co niestety raziło mnie nawet na tle wielu
zalet. Choć parę elementów rozczarowuje bądź zostawia poczucie niedosytu, z
chęcią przeczytam kolejne powieści autora, który całkiem dobrze się zapowiada.
6,5/10
Za
możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Oficynka.
Kiedyś czytałam wybitnie pozytywną recenzję tej książki i w sumie przyjęłam to za powszechny fakt, ale Twoja recenzja jakoś bardziej do mnie przemawia i lepiej wyjaśnia mi specyfikę tej powieści. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo się cieszę :)
UsuńTen kryminał rzeczywiście fragmentarycznie ociera się o metafizykę. Ja patrzyłam na to czysto symbolicznie, choć było to naprawdę zauważalne. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńSymbolika ma tu istotne znaczenie, ale jednak uznałam, że była delikatnie przesadzona w tych fragmentach :)
UsuńOj nie wiem, nie wiem... chciałabym dac jej szansę, w pewnym momencie już prawie ją kupiłam. Ale jak to na takie pierwsze książki, różnie bywa... Mimo wszystko jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem warto, mimo wszystko :)
Usuń