Okrągłe, bo 20. Międzynarodowe Targi Książki w
Krakowie były zarazem moimi pierwszymi targami w życiu. O byciu częścią tego
wydarzenia marzyłam od kilku lat, ale dopiero w tym roku NARESZCIE udało mi się
tam pojechać. Do EXPO Kraków zawitałam w sobotę i niedzielę. Jak wspominam te
dni? Już na samym wstępie mogę powiedzieć wprost: to było niesamowite
przeżycie, którego z pewnością nie zapomnę.
W podróż do Krakowa wybrałam się z Dominiką, moją
towarzyszką niedoli studenckiej, którą dzieliłyśmy przez 3 lata. Właściwie to
spotkałyśmy się już na miejscu, na dworcu głównym, bo losowe wypadki
zadecydowały, że nie mogłyśmy pojechać razem. Do miasta dotarłyśmy w piątek
wieczorem, więc ograniczyłyśmy się do szybkich zakupów i pognałyśmy do
schroniska młodzieżowego, gdzie zarezerwowałyśmy nocleg. W zasadzie
„pognałyśmy” to niewłaściwe słowo, bo z tego miejsca przyznaję, że jestem
totalną amebą, jeśli chodzi o orientację w terenie (Dominika też, ale ciii),
więc gdyby nie fantastyczna strona jakdojade.pl, pewnie do teraz kręciłybyśmy
się w kółko obok dworca.
Targi otwierały się o godzinie 10, my pod EXPO
dotarłyśmy jakoś po 11. Kolejka była ogromna, mimo że osobno przyjmowano gości
z darmową wejściówką (blogerzy) czy z eko-biletem. Zdaje się, że i tak
uniknęłyśmy największego ścisku pod halą, bo do środka dostałyśmy się całkiem
szybko. Niemal od razu wpadłyśmy na Secrusa z Tramwaju nr 4 (dla nas to po
prostu Adrian – kumpel ze studiów) i po dłuższej rozmowie, kiedy
powspominaliśmy już bardziej mroczne i te jaśniejsze dni z czasów naszego
licencjatu, zanurkowałyśmy w oceanie ludzi. DOSŁOWNIE.
Naprawdę nie da się opisać słowami, jak bardzo hala
była zatłoczona w godzinach 12-16. Człowiek praktycznie nie miał możliwości
ruchu, musiał płynąć razem z tłumem, niekoniecznie w kierunku, w którym chciał.
Nie jestem fanką takiej ciżby, wręcz się denerwuję, kiedy jestem otoczona przez
taką masę, dlatego przez pewien czas byłam jak „co ja tu w ogóle robię?”.
Naprawdę, godziny przeciskania się do poszczególnych stoisk, deptania się nawzajem,
walenia sobie łokciami po żebrach sprawiły, że zwątpiłam w sens tej imprezy.
Było okropnie duszno, gwarno, na nogach utrzymywał mnie głównie fakt, że nie
było miejsca, żeby się przewrócić. Podziwiam matki z małymi dziećmi, które
usiłowały przejechać z wózkami, bo ja dostawałam do głowy, a co dopiero te
wszystkie brzdące. Mimo to udało mi się dotrzeć do stoiska wydawnictwa Media
Rodzina, bo przyzywał mnie tam „Harry
Potter i Przeklęte Dziecko”. Zapach tych wszystkich książek, no i przede
wszystkim przyjemny ciężar nowego Harry’ego sprawił, że trochę odetchnęłam i
nabrałam nowych sił.
Z czasem wróciła do mnie energia. Zaczęło mnie
ponosić podekscytowanie tłumu, oczy nie nadążały za wszystkim, co chciały
zobaczyć. WSZĘDZIE BYŁY KSIĄŻKI. Czułam się jak dzieciak w sklepie ze
słodyczami. Wszędzie książki, torby i koszulki, kubki, zakładki, wszelkie inne
gadżety, o których każdy książkoholik marzy. Przed wyjazdem zaklinałyśmy się z
Dominiką, że będziemy pilnowały siebie i swoich portfeli, niestety nie wyszło,
bo już wkrótce utknęłyśmy na dłużej przy stoisku taniaksiazka.pl. Ja wyszłam
stamtąd ze świeżutkim egzemplarzem „Pokoju”
Emmy Donoghue oraz płócienną torbą, która urzekła mnie swoim nadrukiem. No
jakbym siebie widziała.
Coraz sprawniej szło nam przedzieranie się przez
tłum (trochę pomagał nam pan przebrany za Gandalfa, który pruł przez ludzi jak
lodołamacz, a był dość widoczny ze względu na kapelusz), dlatego stopniowo
czerpałyśmy coraz więcej przyjemności z targów. Stoiska prezentowały się
rewelacyjnie, niektóre wydawnictwa miały naprawdę ciekawe pomysły, żeby
przyciągnąć uwagę (szczególnie zapamiętałam stoisko Wydawnictwa Literackiego).
Zdjęć niestety nie robiłam zbyt dużo, bo przy tak ogromnym ścisku trochę się
bałam, że upuszczę telefon. Mimo to, po przyprawiającym o dreszcz początku,
uśmiech nie schodził mi z twarzy, tyle było rzeczy, które mogłam zobaczyć i
dotknąć.
Przy stoisku Wydawnictwa Agora, gdzie w Dominice
toczyła się wewnętrzna walka między stanem konta a żądzą książek, wypatrzyłam w
tłumie swojego ulubionego youtubera, czyli Pawła Opydo. Z jakiejś przyczyny
jego widok mnie zestresował (nie wiem dlaczego, raczej nie przypominam okładki
Greya), ale udało nam się zrobić wspólne zdjęcie i trochę pogadać. Paweł okazał
się mega fajną osobą, bardzo gadatliwą (to komplement!) i po prostu normalną,
że tak to określę. Właściwie czułam się tak, jakbym rozmawiała z dawno
niewidzianym kumplem. Jeśli nie znacie jego serii „Złe książki” na youtubie, to
polecam. Nie zliczę, ile razy, oglądając filmiki z tego cyklu, dostawałam ataku
śmiechu, przez co wylewałam na siebie herbatę czy cokolwiek innego, co stało akurat
w pobliżu (żeby nie było: to nie jest mało subtelna kryptoreklama, mówię
całkowicie od siebie).
Muszę powiedzieć, że totalnie mnie zniszczyła
promocja, którą zaserwowało na targach Wydawnictwo SQN. Przedarłam się do nich
głównie po „Osobliwe i cudowne przypadki
Avy Lavender”, a kiedy chciałam się jeszcze troszkę tam pokręcić, zostałam
uświadomiona przez bardzo uprzejmą panią, że przy zakupie dwóch książek dostanę
trzecią gratis. Nie trzeba mi było tego dwa razy powtarzać… Dobrałam sobie „Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu” Anny
Lange oraz „Dygot” Jakuba Małeckiego.
Miałam to szczęście, że w czasie moich zakupów pan Małecki był obecny na
stoisku, dzięki czemu udało mi się dostać jego autograf. Przemiły gość! Nie
mogę się doczekać lektury jego książki.
O 16 poszłyśmy na spotkanie z reporterami Dużego
Formatu, które odbywało się w jednej z wydzielonych sal. Gośćmi byli
Włodzimierz Nowak, Paweł Piotr Reszka, Grzegorz Szymanik oraz Katarzyna Boni.
Spotkanie było niesamowicie ciekawe, nie tylko dla zainteresowanych
dziennikarstwem, ale również dla osób kompletnie niezwiązanych z tą dziedziną.
Goście chętnie i z ogromną pasją opowiadali o swoim zawodzie, dlatego aspekty
pracy reportera kompletnie mnie pochłonęły – chociaż nie tak jak Dominikę,
która spustoszyła swój portfel właśnie na reportaże.
Z EXPO wyszłyśmy tuż po 18, obładowane torbami z
zakupami i totalnie, absurdalnie wręcz szczęśliwe. Po kilku godzinach spacerowania
między stoiskami uginały mi się nogi, a ramiona niemal dosłownie wołały o pomoc
przez ciężar nowych książek, ale wierzcie mi, nie czułam nigdy przyjemniejszego
bólu.
Targowa niedziela była znacznie spokojniejsza. Wciąż
było mnóstwo ludzi, jednak tym razem dało się całkiem sprawnie manewrować
między poszczególnymi alejkami. Na miejsce dotarłyśmy w okolicach 12:30, więc
od razu ruszyłam na poszukiwania Edyty Świętek, jako że w torbie miałam
egzemplarz „Nocy Perseidów”, niestety
jej nie znalazłam. Wspominałam już, że mój wewnętrzny kompas radzi sobie niemal
tak beznadziejnie, jak ja na lekcjach matematyki? No właśnie.
Niedziela upłynęła nam głównie na spokojnym
przechadzaniu się między stoiskami. Nadal usiłowałyśmy nacieszyć oczy widokiem
tych wszystkich książek, gadżetów i najmniejszych nawet pierdółek związanych z
literaturą. Mimo gorących przysiąg, że nie wydamy już ani złotówki, obie zaopatrzyłyśmy
się w egzemplarz „Love, Rosie”. No ale
przepraszam, kto by się nie skusił na nowiutką książkę raptem za 20 zł?
Wierzcie mi albo nie, ale z ciężkim sercem
opuszczałam halę. Kiedy szłyśmy ulicą Galicyjską, cały czas się oglądałam i nie
mogło do mnie dotrzeć, że to już koniec. Chociaż z Krakowa wyjeżdżałam z
cudownymi książkami, o których marzyłam, a także z całą masą świetnych
doświadczeń, to mimo wszystko czułam coś na kształt depresji. Jak zawsze, kiedy
coś, co dobre, kończy się zdecydowanie zbyt szybko.
Jeśli jeszcze raz usłyszę, że Polacy nie czytają, to
stanowczo mu polecę wybranie się na następne targi książki w Krakowie.
Szczególnie w sobotę jakoś nie zauważyłam, by zainteresowanie literaturą w
naszym kraju było niewielkie. Tam się nie dało nawet szpilki włożyć! A warto
zauważyć, że sporo osób zagląda do EXPO tylko w ciągu jednego dnia, nie wiem
zatem, jak wyglądała hala w czwartek i piątek. Przyznaję, że ten okropny tłok
przyprawiał o ból głowy, ale jednocześnie cudownie było przebywać wśród tylu
ludzi, zakochanych w czytaniu tak samo jak ja. Cała atmosfera tego wydarzenia
była po prostu niepowtarzalna. Widziałam sporo znanych osób, m.in. Kamila
Durczoka, Wojciecha Cejrowskiego, Jacka Cygana, Barbarę Rosiek czy wspomnianego
już wcześniej Kubę Małeckiego. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogłam być
uczestnikiem tego wszystkiego i chociaż moje przysięgi dotyczące wydawania
pieniędzy na książki na nic się zdają, to jedno mogę obiecać: to nie był mój
ostatni raz na targach.
Do zobaczenia, mam nadzieję, za rok!
Gdy tak czytałam Twoją relację, zaczynałam żałować, że nie wybrałam się na targi jeszcze w sobotę. Sama byłam w piątek - zaraz po zajęciach pognałam do EXPO. Muszę przyznać, że i wtedy były już tłoki, a sama no cóż, przyznaję, że nadmierny tłum ludzi czasem mnie przeraża. Mimo to pobuszowałam wokół stoisk, zaopatrując się w przepiękne euti od "Książka w mieście" oraz egzemplarz "November 9". Poza tym nie szalałam, bo mój budżet jednak nie pozwalał na tyle, a i sama z racji ciągłego braku czasu na czytanie swoich książek, stwierdziłam, że daruję sobie póki co ich gromadzenie na półkę. Niemniej, Twoje zdobycze wyglądają przecudnie! Mam nadzieję, że każda z tych lektur okaże się świetna. A torba - genialna! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania.
http://chaosmysli.blogspot.com
P.S. Zdanie: "więc gdyby nie fantastyczna strona jakdojade.pl, pewnie do teraz kręciłybyśmy się w kółko obok dworca" - skąd ja to znam, haha. Chociaż teraz bez problemu się orientuję w tym swoim Krakowie, to 1 rok studiów był koszmarem. xD
Też tak właśnie mam, że tłumy ludzi działają na mnie stresująco, ale jakoś dałam radę - i zdecydowanie było warto! Ja początkowo miałam być na targach już w piątek i żałowałam, że nie wyszło - choć nie wiem, czy moje nogi zniosłyby te wycieczki po stoiskach przez 3 dni z rzędu, haha :D
UsuńMarzę o etui od "Książka w mieście"! Chyba poproszę o to w ramach prezentu gwiazdkowego.
Domyślam się, jak wyglądały Twoje starcia z geografią Krakowa XD Ja sama jestem z małej miejscowości, studiuję co prawda w mieście, ale jednak Kraków to zupełnie inna bajka. Dobrze, że są takie pomocne aplikacje :D
Wielka szkoda, że się nie spotkałyśmy! Ale za to Ty spotkałaś Pawła Opydo, a ja go nawet nigdzie nie widziałam. :( Tłumy, tłumy i tłumy...
OdpowiedzUsuńAle zdobycze książkowe piękne i ta torba... świetna! :D
Jeśli chodzi o Pawła, miałam zwyczajne szczęście :D Szkoda, szkoda! Wypatrywałam znajomych twarzy, ale w takim tłoku było ciężko... Może za rok uda nam się spotkać :)
UsuńZazdroszczę Targów i zazdroszczę spotkania z Opydo! Koniecznie muszę jechać za rok! Nie tylko dlatego, żeby obkupić się w książki po wsze czasy, ale też dlatego, że może uda mi się kilka znanych osobistości i z nimi choć przez chwilę pogadać. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Book Prisoner! :)
uda mi się spotkać* :)
UsuńKoniecznie wpadaj za rok! Ja też mam zamiar zrobić wszystko, żeby znowu pojechać - i liczę na to, że uda mi się spotkać więcej ciekawych osób :D
UsuńW depresję to ja popadłam, czytając twoją relację. Cholernie żałuję, że nie mogłam tam być i zrobię wszystko, żeby pojawić się tam za rok. To musi być cudowne, być tam. Chociaż sama pewnie denerwowałabym się w tak wielkim tłumie, to jakoś bym to przełknęła, byle tylko znaleźć się wśród tylu książek.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że wyjazd ci się udał i mam nadzieję, że za rok będę mogła tak samo się zachwycać :)
Pozdrawiam,
bookmoorning.blogspot.com
Ten tłok był okropny, naprawdę przez jakiś czas zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle był sens przyjeżdżać... Ale to pierwsze wrażenie przekreśliło wszystko inne. Naprawdę warto, nawet jeśli trochę Cię podepczą i poszturchają :D Wpadaj za rok! Może się tam spotkamy :)
UsuńI już żałuję, że nie byłam, tzn. żałuję już od kiedy dowiedziałam się, że jednak nie będę. Od około trzech lat marzy mi się ta podróż, na razie co rok jestem w Warszawie, też się tam pojawisz? Fajnie spotkać youtubera na targach książkowych, wyszukiwał jakichś zwykłych książek, przy jakim stoisku go spotkałaś? :) Tyle nowych książek, tyle wrażeń, muszę się tam pojawić, mimo tłoku ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W Warszawie się raczej nie pojawię ze względów finansowych :) Ale może kiedyś zawitam i tam.
UsuńPawła spotkałam przy stoisku Wydawnictwa Agora. Mówił, że nie tyle kupuje, co zapisuje sobie tytuły do nowych odcinków :D
Mam nadzieję, że będziesz za rok, może na siebie wpadniemy :)
jaka szkoda, że targi były tak daleko ode mnie. planuję za to wybrać się w maju do Warszawy, o ile studia pozwolą. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW Warszawie pewnie też będzie świetnie, zazdroszczę!
UsuńCzy tylko mnie się wydaje, czy uśmiech Pawła podpada pod pedofilię? *dostałam ataku śmiechu widząc jego minę* :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się dobrze bawiłaś! ;)
Oj podpada, też się z tego śmiałam XDDD
UsuńBardzo się cieszę, że udało nam się na spokojnie zamienić parę słów ;)
OdpowiedzUsuń"Pokój"! Czekam na Twoje wrażenia z lektury. Ja byłem olśniony. (Film już obejrzany czy dopiero w planach?).
Widzę, że Targi okazały się obfite ;) To świetnie, bo można się nimi napraawdę zachłysnąć, zwłaszcza jeśli czyta się dużo współczesnych polskich pisarzy.
Sądząc po relacji, to chyba już przesądzone... Do zobaczenia za rok? :D
Też się cieszę i mam nadzieję, że uda się znowu kiedyś pogadać, powspominać :D
UsuńNie, filmu jeszcze nie oglądałam - kusiło mnie bardzo, ale chciałam to zrobić we "właściwej kolejności" :) Dlatego najpierw książka, choć słyszałam, że obie formy są warte uwagi.
Oj, bardzo! Chociaż musiałam mieć osobną torbę na książki, to i tak było mi przykro, że nie kupiłam jeszcze wielu innych :D
Ech, chyba nie mogło być inaczej... Teraz już się te targi ode mnie nie uwolnią. Muszę przyjechać za rok!
Paweł Opydo! ♥ Kurcze jak Ci zazdroszczę, ale mam plan jechać na Targi za rok. Mam trochę daleko, jednakże wierzę, że się uda.
OdpowiedzUsuńNo i pokaźne łupy i widzę "Ava Lavender", bardzo dobrze ^^
Ja się wybieram 18 listopada na Targi do Łodzi, nie będą tak wielkie jak te w Krakowie, ale przynajmniej zapoluję na jakieś cudeńka.
Koniecznie przyjedź za rok. Ja też mam zamiar zrobić wszystko, żeby znowu tam być :)
UsuńMam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić w Łodzi <3
Do Krakowa nie udało mi się niestety dotrzeć (może za rok się uda ;)), ale byłam na targach w Katowicach - niesamowite wrażenia :)
OdpowiedzUsuńDo Katowic też chciałabym się kiedyś wybrać, bo nie mam wcale daleko :) A do Krakowa musisz koniecznie przyjechać, może tam na Ciebie wpadnę :D
UsuńByłam w piątek, ale było jak dla mnie za dużo ludzi (czułam się niezwykle osaczona) więc nie próbowałam dotrzeć do EXPO ani sobotę, ani w niedzielę, mimo że nie mam aż tak daleko, mieszkając w okolicach Krakowa. Dorwałam tylko "November 9" Colleen Hoover przedpremierowo, parę zakładek i w sumie to tyle :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Twoje targi były udane!
Pozdrawiam :)
W niedzielę było już spokojniej, ale sobota to jakaś masakra :D Mimo to nie żałuję.
UsuńMeh, niby z jednej strony taka impreza mnie kusi, z drugiej... co mi po niej? Autograf mieć fajnie, ale przeciskanie się przez tłum mnie nie bawi. Wiele nie kupie - bo pieniążki <3 A poza tym to to... no nie, po postu nie czuje tego ;D A do Krakowa na pewno bym się teraz nie pchała, biorąc pod uwagę, gdzie obecnie wylądowałam. Ciut za daleko mam. Chyba mogąc wybrać tego typu imprezę wolałabym konwent: bo tam poza książkami inne rzeczy można znaleźć i wygrzebać, a i literatury na nich zwykle nie brakuje <3 A że fantastycznej... mi to odpowiada :D
OdpowiedzUsuńWiadomo, dla każdego coś innego :) Mnie tam bardzo się podobało. Owszem, ścisk był okropny, ale jak wzięłam pod uwagę wszystko inne, to jednak całość przebiła nieprzyjemne wrażenie spowodowane tym tłumem. W przyszłym roku jedynie mam nadzieję, że pójdę na więcej spotkań, bo na tym z reporterami sporo fajnych rzeczy się dowiedziałam i byłoby super wziąć jeszcze udział w czymś podobnym :D
UsuńTakie imprezy są świetne i pokazują, jak wiele Polaków wciąż czyta książki. I to nie tylko ebooki, tylko właśnie takie klasyczne, papierowe. Ja ostatnio znów cierpię na wieczny brak czasu i o czytaniu czegoś poza podręcznikami na studia raczej nie ma mowy, ale po przeczytaniu tej relacji nabrałam takiej ochoty, żeby wreszcie to przeczytać, że chyba mimo wszystko trochę czasu wygospodaruję. Najwyżej będę niewyspana ;p I muszę koniecznie zobaczyć "Złe Książki", bo nigdy o tym kanale nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
j-majkowska
Ja właśnie próbuję pogodzić nawał lektur na studia z czytaniem wyłącznie dla przyjemności. Trochę się topię w tych wszystkich książkach, ale jakoś daję radę :D
UsuńA "Złe książki" gorąco polecam! Świetnie poprawiają humor :D
Właśnie wczoraj zajrzałam z ciekawości na ten kanał i nie mogłam się oderwać od filmików! Najlepsze były te z serii "50 twarzy Greya", nie sądziłam, że aż tyle będę się mogła przy tym pośmiać.
UsuńCieszę się, że Ci się spodobał :D Uwielbiam poczucie humoru Pawła i zawsze się uśmieję przy kolejnych odcinkach :D
UsuńTargi Książki to świetne wydarzenie, niestety do Krakowa nie było mi po drodze. A zdobycze książkowe idealnie trafiają w mój gust :)
OdpowiedzUsuńW mój też, więc mam nadzieję, że będę zadowolona po ich przeczytaniu :)
UsuńJa w tym roku wybrałam targi w Katowicach, a te w Krakowie sobie odpuściłam. Sama nie wiem, czy żałuję, nie było żadnego autora z którym chciałabym się spotkać, a w Katowicach byłam usatysfakcjonowana :)
OdpowiedzUsuńOjej ale SQN zaszalało! Pewnie sama bym się skusiła na taką promocję :) Love, Rosie czytałam i niezbyt lubię, Pokój mam na półce i czeka...
Pozdrawiam, Przy gorącej herbacie
Do Katowic też na pewno kiedyś zawitam, zwłaszcza że nie mam jakoś specjalnie daleko :)
UsuńTak jak wspomniałam, promocja w SQN mnie zabiła ♥ Niestety nie mogę się jeszcze odnieść do żadnej z kupionych książek, bo aktualnie przysypały mnie lektury i nie bardzo mam na nie czas :)