Przed nami ponad
360 nowych dni, które możemy wykorzystać na różny sposób. Prawdę powiedziawszy
nie mogę uwierzyć, że to już 2016 rok i podejrzewam, że jeszcze długo, patrząc
na datę w telefonie czy na kalendarzu, będę się dziwiła „tej dziwnej dacie”. Poprzedniego
roku nie wspominam najlepiej z kilku powodów, ale co było, minęło. Teraz mam
kolejne dwanaście miesięcy i chcę jak najlepiej je przeżyć.
Chociaż
koniec 2015 roku przywitałam z pewną ulgą, pod względem czytelniczo-filmowym
udał się naprawdę świetnie. Może nie przeczytałam wszystkich książek, które
chciałam, może moja statystyka nie jest jakaś imponująca, jednak po przejrzeniu
wszystkiego doszłam do wniosku, że trafiły mi się genialne tytuły, które
zapamiętam na długo. Zanim do nich przejdę, pora na kilka liczb:
W
ubiegłym roku przeczytałam: 54 książki;
Obejrzałam:
44 filmy (nie licząc rewatchów);
I
uwaga… Zaczęłam: 17 seriali.
Z
tymi serialami to pojechałam, wiem, ale część z nich została niestety anulowana
po pierwszym sezonie, dlatego w rzeczywistości jest tego trochę mniej. Tak czy
siak jestem zadowolona ze swojego wyniku i póki co nie chcę stawiać sobie wyżej
poprzeczki – w tym roku czeka mnie obrona pracy licencjackiej, dlatego
przynajmniej do czerwca zdecydowanie mam co robić.
Teraz
pora na 10 najlepszych książkowych i filmowych pozycji, z którymi miałam okazję
się zapoznać. W seriale wolałam się tutaj nie bawić, bo mam całkiem dobrą
intuicję i rzadko się zdarza, by któraś z produkcji nie przypadła mi do gustu.
Niedługo ruszę z cyklem serialowym, w którym znajdziecie więcej informacji na
ten temat.
KSIĄŻKI
1. „Tygrysie wzgórza” Sarita Mandanna
Książkę
wypożyczyła z biblioteki moja mama, ja początkowo nie chciałam się nawet do
niej zbliżać. Wiele osób w internecie pisało, że okładka jest piękna, z kolei
mnie skojarzyła się, nie wiedzieć czemu, z harlequinami (lubię romanse, ale bez
przesady). Pomyliłam się i to bardzo. „Tygrysie wzgórza” to wciągająca,
poruszająca saga rodzinna z barwnymi Indiami w tle. Nie mogłam się od niej oderwać,
a teraz z dumą zaliczam ją do swoich ulubieńców.
2. „Hobbit, czyli tam i z powrotem” J.R.R. Tolkien
Po wielu latach
od „Władcy Pierścieni” sięgnęłam wreszcie po początek tej wspaniałej historii. No
i się zakochałam. Książka wbrew pozorom wcale nie jest długa, ale autorowi świetnie
udało się przedstawić podróż Bilba, nie pozostawiając na koniec uczucia
niedosytu. Cieszę się, że mam własny egzemplarz na półce (dziękuję ci,
Biedronko, i twoim ofertom książkowym po 10 zł).
3. „Dziewczyna na klifie” Lucinda Riley
O innej książce
tej pani wspomniałam w Zalotnym Tagu Książkowym (tutaj). Efekt praktycznie ten
sam: prawie przegapiony autobus, wykłady, z których nic nie pamiętałam, zarwane
noce. „Dziewczyna na klifie” to historia o ludziach, którzy coś stracili i
właśnie to w pewien sposób ich połączyło. Uwielbiam tę pisarkę za to, że tak
dobrze opisuje uczucia, co jest chyba najważniejsze w jej powieściach.
4. „Lawendowy pokój” Nina George
O tej pozycji
pisałam już w osobnym poście – tutaj. Książka mojego życia, jak czasem lubię
mówić. Pomogła mi bardzo i tego nie zapomnę nigdy.
5. „Anioły i demony” Dan Brown
Nie jest to może
perełka wśród perełek, ale powieść spodobała mi się bardzo. Swojego czasu było
głośno o Brownie i jego teoriach – media do tego stopnia nagłośniły całą
sprawę, że ludzie wyobrażali sobie nie wiadomo jak brudne sekrety, które pisarz
miał odkrywać w swoich książkach. W rzeczywistości to po prostu fikcja
literacka umiejętnie połączona z faktami. Wciąga i to bardzo.
6. „W krainie ognistego kwiatu” Carla Federico
Swojego czasu
ukazała się tutaj recenzja tej książki (klik). Przypadkowy zakup, który okazał
się strzałem w dziesiątkę.
7. „Miecz przeznaczenia” Andrzej Sapkowski
Tak, dopiero w
ubiegłym roku zaczęłam swoją przygodę z Wiedźminem. Wkręciłam się już po „Ostatnim
życzeniu”, ale „Miecz przeznaczenia” podobał mi się jeszcze bardziej. Mam
nadzieję, że uda mi się w miarę regularnie kontynuować serię, do której raptem
kilka lat temu w ogóle mnie nie ciągnęło. Nie wiedziałam, co tracę.
8. „Portret Doriana Graya” Oscar Wilde
Klasyk i kolejny
mój ulubieniec. Świetny obraz rozkładu wewnętrznego głównego bohatera, który z
niewinnego chłopca zamienił się w wyrachowanego, okrutnego mężczyznę. Historia
jak najbardziej na czasie, a do tego przepiękny język.
9. „Rywalki” Kiera Cass
Tak, przyszła
pora, kiedy i ja przepadłam przez tę serię. Na razie jestem po lekturze dwóch
części, obie podobały mi się bardzo. Lubię takie „królewskie” klimaty, styl
jest prosty i przystępny, a i sama fabuła jest, wydaje mi się, dość oryginalnie
skonstruowana. No i te okładki!
10. „Ptaki ciernistych krzewów” Colleen McCullough
Absolutny numer
jeden. Jestem po uszy zakochana w tej książce, w serialu na jego podstawie i w
młodym Richardzie Chamberlainie. Na pewno pojawi się post o tej powieści, coś w
stylu (nie)recenzji, jak w przypadku „Lawendowego pokoju”.
FILMY
1. „Chłopiec w pasiastej piżamie”
Chociaż
miłośniczką historii nie jestem, okres II wojny światowej zawsze mnie
fascynował. Ten film miałam w planach bardzo długo, aż w końcu obejrzałam go
zupełnie przypadkiem. Byłam niesamowicie poruszona, oczywiście pod koniec nie
mogłam powstrzymać łez. Szczególnie ciekawą postacią był dla mnie ojciec tytułowego
chłopca, grany przez Davida Thewlisa (znanego m.in. z serii o Potterze).
2. „Lektor”
Ekranizacja
jednej z książek, która mnie zauroczyła, co doprowadziło do tego, że
sprezentowałam sobie własny egzemplarz na święta. Film świetny, a rola Kate
Winslet idealna, nie wyobrażam sobie nikogo innego na jej miejscu.
3. „My, dzieci z dworca Zoo”
Również
ekranizacja. Film ma swój klimat, to na pewno i nie każdemu przypadnie do
gustu; moim zdaniem wypadł bardzo realistycznie, przez co trafił do mnie
niemniej niż książka. Najbardziej uderzająca historia o uzależnieniu
narkotykowym, z jaką się do tej pory spotkałam.
4. „Sissi”
Tę produkcję już
recenzowałam – klik. Nadal jestem pod wrażeniem cesarzowej, filmów o jej życiu
(te z lat ’50 to trylogia) oraz atmosfery, świetnie wytworzonej przez twórców.
5. „Wiek Adaline”
Ten tytuł
pojawia się tutaj kolejny raz, no ale co poradzić, że naprawdę zapadł mi w
pamięć. Zgodnie z obietnicą postaram się jeszcze w tym miesiącu zamieścić tutaj
recenzję, dzięki czemu dowiecie się czegoś więcej.
6. „Na śmierć i życie” (tytuł angielski zdecydowanie lepszy)
Zainteresował
mnie opis fabuły na filmwebie i oczywiście Daniel Radcliffe w czołowej
obsadzie. Podobało mi się bardzo. Film nie dysponował zbyt wysokim budżetem, co
tylko podkreśla jego wartość: ma wyjątkowy klimat, a aktorzy są niesamowici
(propsy dla odtwórcy Luciena Carra).
7. „Demon”
Recenzję tego
filmu także już widzieliście – tutaj. Zgodnie z moimi przypuszczeniami myśli o
seansie „Demona” nadal mnie nie opuszczają.
8. „W ciemności”
Tematyka wojenna
po raz trzeci. Byłam ciekawa tego filmu, odkąd zrobiło się o nim głośno parę
lat temu, do czego przyczyniła się nominacja do Oscara, moim zdaniem w pełni
zasłużona. Świetny Robert Więckiewicz, ponadto historia jest oparta na faktach
(pomijając samo historyczne tło).
9. „To właśnie miłość”
Sporo moich
koleżanek zachwycało się tym filmem, a ja nie wiedziałam, o co chodzi.
Skorzystałam więc ze świątecznej ramówki i usiadłam przed telewizorem. Jestem
zakochana w tej produkcji! Jest pełna ciepła i humoru, poza tym rzadko się
zdarza, by obsada aż tak bardzo mnie satysfakcjonowała (Hugh Grant, Alan
Rickman, Colin Firth, ach).
10. „Zostań, jeśli kochasz”
Przedostatni
film, jaki udało mi się zobaczyć w minionym roku. Książka mi się podobała, więc
byłam ciekawa ekranizacji – nie zawiodłam się. Jest wierna pierwowzorowi, nieprzesadzona,
poza tym ścieżka dźwiękowa jest niesamowita.
Te moje listy są
dość długie, zdaję sobie z tego sprawę, ale ten rok przyniósł mi tyle fajnych
książek i filmów, że i tak musiałam dokonywać selekcji, żeby zmieścić się w
tych symbolicznych dziesiątkach.
Szczęśliwego
Nowego Roku! Spełniajcie marzenia :)
Mnie też "Tygrysie wzgórza" zaskoczyły. Nie spodziewałam się tak wciągającej fabuły, do tego to kulturalne tło - magiczne !
OdpowiedzUsuńTeż w tym roku czytałam "Hobbita" :)
Co do filmów, to wiele jeszcze przede mną, szczególnie kusi mnie "Demon", ale chcę też obejrzeć "Wiek Adeline", "W ciemności", "Na śmierć i życie".
"Sissi", "Lektor" i "Chłopiec w pasiastej piżamie" to same świetne filmy!
"Tygrysie wzgórza" to chyba moje największe zaskoczenie minionego roku :)
UsuńPolecam Ci wszystkie filmy, które wymieniłaś do obejrzenia, każdy z nich jest warty uwagi.
Lubię Twoje posty i cieszę się, że masz tego bloga, bo zawsze znajdę tutaj jakieś ciekawe pozycje, o których nie miałam pojęcia albo takie, które już gdzieś za mną chodziły, ale o nich zapomniałam i mi przypominasz :D
OdpowiedzUsuńKiedyś wspominałam, że wezmę się za "Lawendowy pokój" i oczywiście mam taki zamiar, może po sesji... I po przeczytaniu tej notki wiem, że na pewno muszę znaleźć czas na "Dziewczynę na klifie" :)
Filmy w sumie tak namiętnie zaczęłam oglądać dopiero teraz w czasie przerwy świątecznej, bo w końcu wieczorami mam trochę czasu. Ciekawi mnie "Lektor", kiedyś się już natknęłam na ten film, ale jakoś tak właśnie zapomniałam.
A o serialach to może ja też nie będę wspominać... XD
Buziaki :*
miniifluff
Jej, cieszę się bardzo, że mój blog Ci się przydaje :D
Usuń"Lawendowy pokój" oczywiście gorąco polecam, podobnie jak "Dziewczynę na klifie". Tej autorki równie świetny jest też "Dom orchidei", kobieta naprawdę pisze fantastycznie.
Ja jakoś od marca zeszłego roku zaczęłam częściej oglądać filmy, wcześniej rzadko oglądałam coś sama, więc chociaż lubię chodzić do kina i generalnie spędzać w ten sposób czas, to jednak musiałam mieć towarzystwo. Teraz doceniłam też oglądanie w samotności i na dobre się w to wkręciłam :)
Urzekła mnie okładka Tygrysich Wzgórz <3 Aż sprawdziłam sobie opis i jak tylko zobaczyłam słowo Indie, wiedziałam, że muszę to przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńNiedawno oglądałam Wiek Adaline... w sumie pomysł mi się podobał, ale środek filmu nieco mnie nudził. :)
Zostań, jeśli kochasz i drugą cz. dostałam na święta, i jakoś nie mogę się za to zabrać. :D A film widziałam jakiś czas temu, mam nadzieję, że książka okaże się lepsza. :)
Jejku, Anioły i demony... jakoś jeszcze w gimnazjum to czytałam i byłam zafascynowana. :)
"Tygrysie wzgórza" są cudowne i cieszę się, że chociaż mnie okładka w pierwszej chwili nie ujęła, to jednak postanowiłam przeczytać :)
UsuńFakt, że "Wiek Adaline" nie ma porywającej, dynamicznej fabuły, ale mnie to akurat nie przeszkadzało.
Część druga powieści Forman jeszcze przede mną, może ją sobie sprezentuję w najbliższym czasie.
Kilka tytułów książek mam już zapisanych ("Lawendowy..." i "Dziewczyna..." po Twoich rekomendacjach:)); dopisuję "Tygrysie wzgórza" :). Z filmów widziałam "Lektora", "To właśnie miłość" i "Chłopca..", a pozostałe chętnie bym obejrzała :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znajdujesz u mnie na blogu ciekawe tytuły :) A wymienione filmy zdecydowanie Ci polecam, są chyba na tyle różnorodne tematycznie, że możesz sobie dopasować je do humoru :D
UsuńJa już jestem po Krwi Elfów i to jest mega! Serdecznie Ci polecam i życzę wszystkiego dobrego w nowym roku:)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że jak tylko zrobi się luźniej na studiach, to popędzę do biblioteki po kolejny tom :D
UsuńNa początku sceptycznie podchodziłam do " Tygrysich wzgórz", lecz później zmieniłam całkiem zdanie. "Portret Doriana Greya" również uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJak widać pierwsze wrażenie może bardzo mylić :) Dorian Gray niesamowity! Jestem raptem dwa miesiące po lekturze, a chętnie przeczytałabym jeszcze raz.
Usuń"To właśnie miłość" to jeden z najlepszych filmów o tematyce świątecznej, jakie do tej pory miałam okazję obejrzeć. Jest pełen humoru, podoba mi się także ta wielowątkowość. Film idealny na ten czas świąteczny, by trochę się pośmiać i obejrzeć coś pasującego do atmosfery choinki, prezentów i miłości.
OdpowiedzUsuń"Zostań jeśli kochasz" to fajny film, chociaż jakoś bardzo się nim nie zachwycałam. Taki przyjemny do obejrzenia, ale bez rewelacji. Oprócz "wieku Adeline" więcej z tych wymienionych nie oglądałam, chociaż do "w ciemności" zabieram się już od dawna i jakoś nigdy nie ma okazji, by obejrzeć.
Jeśli chodzi o książki, to styl Tolkiena bardzo mi nie odpowiada - jak dla mnie pozbawiony jest emocji i po prostu mnie nudzi, za to filmy oparte na jego książkach uwielbiam. "Lawendowy pokój" wciąż figuruje na mojej liście książek do przeczytania. I chyba do listy dopiszę jeszcze "Rywalki", bo okładka jest naprawdę zachwycająca i bardzo zachęca do czytania.
Pozdrawiam
teoriann
smiertelny-pocalunek
"To właśnie miłość" zaraz po obejrzeniu też wywindowało na szczyt moich ulubionych świątecznych filmów i komedii romantycznych :) Właśnie ta wielowątkowość i humor najbardziej mnie ujęły.
Usuń"Zostań, jeśli kochasz" mnie po prostu rozczuliło, dlatego wymieniłam ten tytuł. "W ciemności" bardzo Ci polecam, choć nie ukrywam, że w pewnych momentach może się dłużyć :)
Nie każdemu odpowiada styl Tolkiena, święta prawda. Co do "Rywalek", to bardzo prosta, ale utrzymana w fajnym klimacie seria, niedługo zabieram się za trzecią część. Okładki są cudowne :D
Gratuluję wyników! Oby te z roku 2016 były jeszcze bardziej zadowalające. :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Taką mam nadzieję :)
UsuńGratuluję wyniku i życzę tego samego w 2016 roku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/01/fictional-boyfriends.html
Dziękuję bardzo! Mam nadzieję, że tegoroczny wynik będzie jeszcze lepszy :)
UsuńRozumiem fascynację serialami, w tym roku i ja przepadłam <3 Czytałam kilka książek, Rywalki poznałam w zeszłym roku i się zakochałam, niestety kolejne tomy to dla mnie pomyłka. ;) Sapkowski, Brown, Tolkien - uwielbiam. :)
OdpowiedzUsuńFilmy tu niestety się ie wypowiem, mało ich oglądam. ;)
Pozdrawiam.
Hobbita, Anioły i Demony, Miecz przeznaczenia czytałam. Rywalki i Portret Doriana Greya z pewnością zamierzam przeczytać. Chłopiec w pasiastej piżamie niezwykle mnie wzruszył, w Sisi jestem zakochana, a na Wiek Adeline byłam w kinie i przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuń