PRZEDPREMIEROWO: „Kredziarz” C.J. Tudor – recenzja

Kredziarz, C J Tudor, książka, recenzja, Wydawnictwo Czarna Owca

Piątka dzieciaków z małego miasteczka znalazła ciało młodej dziewczyny. Policja ustaliła sprawcę i zamknęła śledztwo, choć o zbrodni mówiono jeszcze długo. 30 lat później Ed dostaje kopertę z rysunkiem wykonanym kredą, bardzo podobnym do tych, które tamtego dnia zaprowadziły jego i przyjaciół do zamordowanej nastolatki. Koszmar dzieciństwa powraca, a Ed zaczyna się obawiać, że wszystkie sekrety ujrzą światło dzienne – w rzeczywistości zagadka zabójstwa nigdy nie zostało rozwikłana. 

Tytuł: „Kredziarz” 
Tytuł oryginalny: „The Chalk Man” 
Autor: C.J. Tudor 
Wydawnictwo: Czarna Owca 
Liczba stron: 384 
Rok wydania: 2018 

Klimat tej książki przywodzi na myśl „To” Stephena Kinga czy też jeden z najpopularniejszych seriali ostatnich lat, „Stranger Things”. „Kredziarz” jest co prawda pozbawiony wątków paranormalnych, jednak tutaj również mamy do czynienia z przerażającymi tajemnicami i kilkorgiem dzieci, które muszą się z nimi zmagać. Znacząca część fabuły rozgrywa się w latach 80. XX wieku, kiedy 12-letni Eddie, wraz z czwórką rówieśników, spędza spokojne dzieciństwo, dopóki lokalną społecznością nie wstrząsają tragiczne wydarzenia. Na przemian możemy śledzić to, co miało miejsce przed trzydziestu laty, jak i czasy współczesne, w których dorosły już Ed musi się zmierzyć z demonami przeszłości. 

Szczerze mówiąc spodziewałam się po tej książce czegoś innego. Właściwie nie mam jej wiele do zarzucenia: autorka pisze wciągająco, a przede wszystkim doskonale wczuwa się w głównego bohatera. Nawet bez daty na początku rozdziału zorientowałabym się, gdzie przeniosła mnie akcja, bo dorosłego Eda nie da się pomylić z tym nastoletnim – to ten sam człowiek, ale dojrzalszy, inteligentniejszy, rozumniejszy. Doceniam, że ten upływ lat jest widoczny również w kreacji tej postaci, bo trochę się obawiałam, że narracja w obu perspektywach nie będzie się niczym różniła. Co więcej, poszczególne fragmenty znakomicie się uzupełniają i tworzą pod koniec spójną całość; jestem pod wrażeniem, że książka została tak dobrze zaplanowana i zrealizowana. Kompozycja wydaje się naprawdę logiczna i poukładana. 

Atmosfera niewielkiego miasteczka została oddana niezwykle pieczołowicie: z czasem te wszystkie uliczki stają się znajome również dla samego czytelnika i mimo że niepokój rośnie, można się tam zadomowić. Ponadto autorka nie skupiła się wyłącznie na motywie niewyjaśnionych śmierci, co błyskawicznie zmieniłoby książkę w thriller, jakich już wiele – zamiast tego mamy świetnie zarysowane tło społeczno-obyczajowe, dzięki któremu zostają poruszone takie tematy, jak aborcja czy choroba Alzheimera. Żaden z tych wątków nie narzuca się odbiorcy i nie przysłania motywu przewodniego; zamiast tego dodają mu kolorytu i sprawiają, że historia staje się jeszcze pełniejsza. 

Mimo wszystko „Kredziarz” nie ucieka od utartych schematów. Już na samym wstępie wymieniłam dwa tytuły, z którymi łączą go pewne podobieństwa. Poza tym, chociaż poszczególne elementy są odkrywane stopniowo, a najlepsze zostało ujawnione dopiero na koniec, nie mogę powiedzieć, żebym była przesadnie zszokowana. To było coś w stylu „aaa, no tak” – wszystko się zgadzało i nie budziło moich wątpliwości, a jednak czekałam na coś bardziej zaskakującego. Akcja zdawała się prowadzić do niesamowitego punktu kulminacyjnego, który pozostawiłby mnie bez słowa, a choć nie obyło się bez kilku punktów zaskoczenia, zakończenie było nieco na siłę. Zupełnie jakby autorka bardzo chciała wytrącić czytelnika z równowagi, a tymczasem zaserwowała coś, co może było ciekawym rozwiązaniem, ale po dłuższym przemyśleniu całkiem oczywistym. Obawiam się zatem, że wielbiciele sensacji i niesamowitych zwrotów akcji mogą się zawieść; co, oczywiście, nie zmienia faktu, że finał jest bardzo dynamiczny i pełen emocji

Świat przedstawiony działa jak dobrze naoliwiony mechanizm: bohaterowie są różnorodni i bardzo prawdziwi, a fabuła trzyma się ustalonej z góry linii, przez co nie ma możliwości, żeby się zgubić czy ulec wrażeniu chaosu. Miejsce akcji niby pozostaje prawie cały czas to samo, jednak trudno tutaj mówić o nudzie. Właśnie to sprawia, że mam tak mieszane uczucia względem tej powieści – technicznie wszystko tutaj zagrało, a jednak wydaje mi się, że potencjał tej historii był jeszcze większy

Kto wysłał Edowi kredowy rysunek? Kogo właściwie nazywano „Kredziarzem” i co się z nim stało? I jaką rolę w tym wszystkim odegrał pewien pierścionek? W trakcie czytania kolejne pytania się mnożą, a C.J. Tudor nie pomija żadnego z nich i wyczerpująco na nie odpowiada. Powieść nie należy być może do szczególnie odkrywczych czy oryginalnych, ale pozostaje dobrym thrillerem, w którym w trudy dorastania wkrada się okrutne morderstwo i wypadki, na które nikt nie może mieć wpływu. A już na pewno nie banda 12-latków, uwikłanych w coś, co na długie lata położyło się cieniem na ich życiu. 


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Business&Culture.

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nic dziwnego, że kusi, wszędzie jej ostatnio pełno :D

      Usuń
  2. Przyznam szczerze, że nie zagłębiam się zbyt mocno w Twoją recenzję, a to dlatego, że właśnie zaczęłam czytać tę książkę i nie chcą sobie przyjemności odkrywania wszystkiego, co szykuje dla czytelnika autorka. Jestem ciekawa swoich wrażeń po lekturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, na Twoim miejscu pewnie zrobiłabym to samo, też staram się nie czytać zbyt wielu recenzji, kiedy jestem w trakcie albo tuż przed lekturą :D Koniecznie daj znać, jak Ci się podobało!

      Usuń
  3. Ostatnio co rusz natykam się na jakąś wzmiankę o książce, która podsycała moje zainteresowanie. Choć Ty nieco je ostudziłaś, nadal chcę ją poznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nadal warto! Jej największym minusem jest przesadny hype, który obiecuje gruszki na wierzbie, a to po prostu dobry thriller, tyle ;)

      Usuń
  4. Ja jakoś fanką thrillerów nie jestem i raczej już nie zostanę. I chyba z tego względu po tę książkę nie sięgnę, chociaż to porównanie do "To" Kinga, przypomniało mi że miałam tę książkę przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale to rozumiem, ja z kolei za nic w świecie nie potrafię się przekonać do science-fiction :D

      Usuń
  5. Gdyby we mnie ta powieść wywołała podobne odczucia, to byłoby dobrze, a przekonam się już za kilka dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ciekawa jestem, jak "Kredziarz" Ci się spodoba :)

      Usuń
  6. Bardzo fotogeniczna ta książeczka, mnie zachęca już sama okładka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt! Nawet ja, taki amator w kwestii zdjęć, coś z niej wycisnęłam :D

      Usuń
  7. Książka wydaje się interesująca. I mimo, że na instagramie jest jej pełno oraz początkowo nie chciałam mieć z nią nic wspólnego, to z wielką chęcią po nią sięgnę.

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, pełno jej w mediach społecznościowych :D Normalnie mnie takie rzeczy odstraszają, ale tu zrobiłam wyjątek :)

      Usuń
  8. Okładka już dawno przyciągnęła moją uwagę, ale jednak się wahałam... I jeszcze to porównanie do Stranger Things... Chyba będę musiała się jej przyjrzeć :)

    Pozdrawiam, Intha
    wielkimiliteramiikursywa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

...