„Shy” Natalia Jania


Shy z plemienia Ochich jest dokładnie tak nieśmiała, jak jej imię. Mimo to, po ujawnieniu magicznych zdolności, godzi się na przenosiny do Zamkniętej Akademii Magii. Jednak nawet perspektywa rozpoczęcia nowej szkoły nie jest tak bardzo przerażająca jak to, że Shy ma w przyszłości stanąć na czele plemienia. Zanim to nastąpi, musi zgodnie z tradycją poślubić z góry wybranego mężczyznę, którego nawet nie zna. Jakby tego było mało, wyklęci Magowie rosną w siłę i pragną przejąć władzę – Shy i jej przyjaciele muszą stawić temu czoła.

Rzadko mi się zdarza pisać negatywne recenzje. Wszystko dlatego, że mam całkiem dobrą intuicję, jeśli chodzi o dobór lektury – przypadki, kiedy wybrana książka kompletnie mi się nie podoba, są w zdecydowanej mniejszości. Niestety, jeśli chodzi o „Shy” Natalii Janii, moja intuicja zdecydowanie zawiodła. Być może nie obiecywałam sobie zbyt wiele po opisie, aczkolwiek nie spodziewałam się, że niewiele ponad 160 stron tak bardzo mnie zmęczy. Pomijając pewną lekturę na studiach z zeszłego semestru, nie pamiętam, kiedy ostatnio książka wywołała u mnie taką falę frustracji.

Zacznę może od tego, co da się postrzegać jako plus. Jedyny plus, szczerze mówiąc. Jest nim koncept, jaki z pewnością był. Nie wątpię, że autorka ma szeroką wyobraźnię, że wpadają jej do głowy całkiem niezłe pomysły, które przy innej oprawie wypadłyby znośnie, może nawet zadowalająco. Fajna sprawa z tymi plemionami, ich nieco zacofanymi tradycjami, był też zalążek na dobry czarny charakter, wokół którego dałoby się zbudować główną akcję. Na dobrych intencjach się skończyło, bo z przykrością muszę przyznać, że pod względem wykonania zawaliło chyba wszystko.

Historia przedstawiona w tej książce jest po prostu przerażająco naiwna, infantylna. Shy absolutnie nie zachowywała się jak osiemnastoletnia dziewczyna, tylko jak ktoś, kto chodzi jeszcze do podstawówki (bez obrazy dla uczniów tej szkoły). Wątek miłosny również był okropnie dziecinny, przesłodzony. Odzywki poszczególnych postaci sprawiały, że wzdychałam z irytacją albo zamykałam na chwilę oczy, jakby mając nadzieję, że po ich otwarciu będę już na ostatniej stronie. Wydarzenia były mocno naciągane, przewidywalne, czasem odnosiłam też wrażenie, że autorce jakby nie chce się pociągnąć dalej wątku. W chwilach, kiedy akcja się rozwijała i powinno być napięcie, nagle wszystko ucinano, wątek błyskawicznie dobiegał końca, pozostawiając po sobie silny brak jakiegokolwiek punktu kulminacyjnego. Jednocześnie fabuła leci na łeb na szyję, bez większych emocji.

Cóż, styl też pozostawia wiele do życzenia. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, co oczywiście absolutnie wadą nie jest, aczkolwiek w ten sposób wszystkie dziecinne, niezgrabne sformułowania jak gdyby przelały się na główną bohaterkę, która zabiera głos. Tego się po prostu nie dało czytać, dlatego każdy rozdział był drogą przez mękę. Może jakiś polot w tym wszystkim był, ale to zdecydowanie za mało, żeby docenić książkę, która leży zarówno pod względem technicznym, jak i fabularnym. Jakakolwiek podjęta inicjatywa, która zapowiadała się nieźle, szybko okazywała się kolejną klapą. Zupełnie jak ten czarny charakter, o którym wspomniałam wcześniej: zamiast pozostawić go takim, jakim był, autorka próbowała go nieco złagodzić i jakby usprawiedliwić, co było, przynajmniej w moim odczuciu, kompletnie pozbawione sensu.

Przykro mi pisać tak negatywną opinię, ale nic nie poradzę. „Shy” to niewypał. Myślałam, że dostanę lekką młodzieżówkę, przy której szybciej upłynie mi czas, tymczasem każda strona się ciągnęła i wywoływała głównie irytację. Może za kilka lat, przy pracy nad stylem i budowaniem fabuły autorce uda się stworzyć powieść naprawdę godną uwagi.

1,5/10

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Pearlic.

16 komentarzy:

  1. Pomysł rzeczywiście zapowiadał ciekawą lekturę, dzięki Tb wiem jednak, że to właśnie tylko on tu jest dobrze wykonany. 160 stron nie wydaję się długą lekturą, ale jeśli miałabym się męczyć, to ja podziękuję.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opis jest mój, ale ten od wydawnictwa też wydawał się całkiem niewinny i cieszyłam się na lekturę. Niestety... Wyszło co wyszło.

      Usuń
  2. A właśnie jak przeczytałam opis pomyślałam - o coś fajnego, a wcześniej o tym nie słyszałam. Teraz już wiem, że niczego ponad tę recenzję nie chcę wiedzieć o tej książce :D Dobrze, że ostrzegasz!
    Z tą narracją pierwszoosobową często jest tak, że książka może wyjść na infantylną. Trzeba umieć się ją posługiwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie czytanie tej książki było dość traumatyczne, co może potwierdzić parę osób z najbliższego otoczenia XD
      W tym wypadku zawalił język, czy raczej braki w nim. No i, niestety, chyba miała też w tym udział niedojrzałość autorki.

      Usuń
  3. Oj, no cóż... Przynajmniej wiadomo, po co zdecydowanie nie sięgać :D Z drugiej strony, gdybym zobaczyła, że książeczka liczy zaledwie 160 stron, na pewno nie czułabym się zachęcona. Bo co można stworzyć na 160 stron? Na pewno nie powieść fantasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to nie zdziwiło, generalnie książki tego wydawnictwa nie należą do najgrubszych - to wynika zapewne z oszczędności, dlatego czcionka jest drobniejsza itd. Na szczęście ich pozostałe publikacje bardzo mi się podobały, "Shy" za to wybitnie nie wyszło.

      Usuń
  4. Spodziewałam się jakiejś lepszej pozycji. Ale za 160 stron męki to ja podziękuję. Szkoda definitywnie marnować swój cenny czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, zwłaszcza że tyle innych książek czeka :D

      Usuń
  5. Rzeczywiście, tak niskiej oceny nie wystawiłaś żadnej z książek recenzowanych na blogu. Po pierwszym akapicie nawet czułam się zachęcona do czytania, bo jeśli już chodzi o fantasy, to lubię właśnie takie w średniowiecznych klimatach.

    Przy czytaniu największą wagę przywiązuje do stylu i kreowania charakterów poszczególnych postaci, więc widzę, że tu byłabym bardzo rozczarowana. Jak dla mnie nie każda książka musi koniecznie być niezwykle ambitna, niektóre mogą służyć tylko rozrywce, ale nawet takie lekkie lektury powinny być napisane tak, by ich czytanie nie mogło być uznane jedynie za stratę czasu. Aż trudno mi sobie wyobrazić, jak bardzo źle "Shy" musi być napisana, że 160 stron okazało się taką katorgą.


    Pozdrawiam
    j-majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym rzecz: ja też bardzo lubię lekkie, niezobowiązujące lektury i "Shy" na taką się zapowiadała. Często podobają mi się książki, gdzie fabuła jest przewidywalna, a zakończenie jest banalne, ale w tym wypadku poszczególne sceny były po prostu śmieszne, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie miałam praktycznie żadnej przyjemności z czytania, a chyba nie o to w tym wszystkim chodzi :)

      Usuń
  6. Rzeczywiście, widząc kilka twoich recenzji, nie zdarzyła ci się jeszcze tak negatywna. Jednak ja już czytałam tą książkę i nie odniosłam wrażenia, że jest to aż takie "dno" ;) naturalnie, denerwująca jest oprawa, zwłaszcza brak akapitów, jednak akcja nie jest wcale najgorsza i to nie tylko moje zdanie, ale również kilku osób, które książkę ode mnie pożyczyły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdemu ma prawo podobać się co innego :) Mnie "Shy" po prostu zmęczyło i trudno mi powiedzieć coś pozytywnego o tej książce, ale domyślam się, że nie bez powodu została wydana i na pewno ta historia ma swoich czytelników.

      Usuń
    2. A czy to nie komentarz od samej autorki ? Internet jest taki mały ...

      Usuń
    3. Wątpię :) Każda książka ma swoich zwolenników i przeciwników, to normalne.

      Usuń
  7. Jasne, że tak :) Gdy szukałam informacji o książkce dotarłam na Twiter o takim samym nicku, a póżniej na Instagram autorki. I jakoś ten nick utkwił mi w pamieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to teraz sprawdziłam i chyba faktycznie masz rację, Anonimie. Cóż... Autorka miała prawo być niezadowolona z recenzji, ale wielka szkoda, że nie powiedziała tego wprost, zamiast udawać kogoś innego.

      Usuń

...