Jeszcze jeden odcinek: „The Keepers”


W moim cyklu serialowym jeszcze ani razu nie pojawiła się żadna produkcja dokumentalna. W tym filmowym zresztą też nie. Powód jest prosty: stanowczo za rzadko oglądam dokumenty, czego niby zawsze żałuję, a później i tak włączam coś fabularnego. Dlatego trochę potrwało, zanim zabrałam się za serial, o którym chcę wam opowiedzieć dzisiaj. Serial, który wciągnął mnie i trzymał w napięciu bardziej, niż niejeden thriller czy kryminał. 

„The Keepers” od Netflixa miało swoją premierę w maju tego roku. Choć w życiu zawsze staram się być punktualna i wychodzę z założenia, że lepiej być przed czasem, niż się spóźnić, to jednak mam problem z oglądaniem seriali od razu po ich wyemitowaniu, jeśli cały sezon wychodzi jednego dnia. Upłynęło zatem kilka miesięcy, nim wzięłam się za nadrabianie. Nie wiedziałam, czego się za bardzo spodziewać, bo nie czytałam żadnych recenzji, zerknęłam tylko przelotnie na ocenę na Filmwebie i przejrzałam opis. To wszystko. Kiedy odpalałam pierwszy odcinek, nie wiedzieć czemu trochę się bałam. Mam w sobie jakiś pierwotny strach przed zakonnicami (to chyba dlatego, że jedna z nich wyrywała mi zęba, kiedy miałam 11 lat – omal nie wydrapałam jej wtedy oczu). Po upływie zaledwie kilkunastu minut siedziałam już jak zahipnotyzowana. 


Dokument koncentruje się na niewyjaśnionej do tej pory sprawie morderstwa siostry Cathy Cesnik. Kobieta zaginęła w listopadzie 1969 roku, a niecałe dwa miesiące później znaleziono jej ciało. Dowiadujemy się tak naprawdę wszystkiego: kim w ogóle była Cathy, z jakiej rodziny pochodziła, czym się zajmowała, z kim miała najbliższe relacje. Te 7 odcinków skupiło wypowiedzi niezliczonej liczby osób: znajomych i rodziny zmarłej, prawników, policjantów, księży czy innych zakonnic. Poznajemy też Abbie i Gemmę, które od lat na własną rękę usiłują rozwikłać tajemnicę tej śmierci. Serial stara się odtworzyć drogę Cathy, zanim doszło do jej uprowadzenia i poświęcić uwagę każdej najmniejszej poszlace, które mogłyby odpowiedzieć na podstawowe pytanie: kto był za to odpowiedzialny? Oczywiście dużą rolę odegrała szkoła, w której Cathy uczyła... i to, co działo się za zamkniętymi drzwiami pewnego gabinetu.

Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem rozmachu tej produkcji, jej szczegółowości, staranności i jednocześnie prostoty. Po obejrzeniu całości byłam w pełni usatysfakcjonowana, nie czułam, by twórcy pominęli cokolwiek. Odcinki trwają blisko godzinę, ale kompletnie nie zauważałam upływu czasu, tak umiejętnie prowadzona jest narracja, zresztą sama historia wymaga od widza maksimum uwagi. Po skończeniu każdego z odcinków spędzałam kolejne kilkadziesiąt minut na grzebaniu w internecie, żeby wyszukać więcej informacji i dowiedzieć się czegoś jeszcze. Nierozwiązane morderstwa zawsze zresztą wydawały mi się fascynujące, dlatego naprawdę trudno było mi oderwać oczy od ekranu.

Serial stara się uchwycić każdy najmniejszy detal dotyczący historii Cathy Cesnik. Co mi się szczególnie podobało, osoby wypowiadające się nie były w żaden sposób traktowane po macoszemu; produkcja przybliżała krótko ich biografię, pokazywała codzienne życie, dzięki czemu opowieść nabierała charakteru szerokiej, rozbudowanej panoramy. Wszystko zostało oczywiście uzupełnione archiwalnymi zdjęciami i nagraniami. Szybko się okazuje, że okoliczności zabójstwa zakonnicy otwierają całą masę przeróżnych wątków, wśród których znajduje się ten chyba najtrudniejszy i najdelikatniejszy, czyli sprawa molestowania seksualnego dokonywanego przez księży. 


„The Keepers” zostało zrealizowane wyjątkowo dobrze nie tylko pod względem czysto merytorycznym, ale także technicznym. Twórcy doskonale wiedzieli, jak wykorzystywać światło, jak podkreślać ujęcia świetnie dopasowaną muzyką, jak odpowiednio wpłynąć na widza i wywołać oczekiwaną reakcję. Nie zliczę, ile razy w ciągu tych siedmiu odcinków czułam się zaskoczona, oburzona, wściekła czy po prostu smutna. Nie zabrakło tutaj także trików typowych dla produkcji serialowych: odcinki z reguły kończyły się w taki sposób, że człowiek chciał od razu, natychmiast przejść do następnego. Polecam zresztą obejrzenie wszystkich naraz, jeden po drugim, bo przerywając tę opowieść trudno później zasnąć, myśli cały czas błądzą wokół przedstawionych faktów. Zwierzenia niektórych osób były tak intymne i przepełnione uczuciami, że widz siłą rzeczy się angażował i zaczynał, razem z Abbie i Gemmą, bez końca przeglądać materiały dowodowe i usiłując z gęstej sieci powiązań czy skojarzeń utkać rozwiązanie tej zbrodni.

„The Keepers” polecam właściwie każdemu. Oczywiście najlepiej odnajdą się tutaj miłośnicy produkcji dokumentalnych, kryminałów, thrillerów czy sensacji, a szczególnie ci, którzy nie mają problemu, żeby godzinami przekopywać się przez informacje dotyczące jakiegoś niewyjaśnionego przestępstwa. Jednocześnie uważam, że obejrzeć ten serial powinien każdy. Bo amatorskie śledztwo nadal trwa, nadal żyją ludzie, którzy walczą o sprawiedliwość dla Cathy i wierzą, że uda się wskazać jej mordercę. Moim zdaniem jedno z tegorocznych dzieł Netflixa to naprawdę wyjątkowy dokument, mający nie tylko wstrząsnąć odbiorcą, ale też złożyć hołd. Jeśli jesteście wśród tych, którzy mylnie uważają, że serial dokumentalny może ich znudzić, to wierzcie mi, mylicie się. Bo to właśnie życie pisze najbardziej nieprawdopodobne scenariusze.




źródło zdjęć: filmweb

2 komentarze:

  1. Zaczęłam oglądać ten serial, ale po chyba 4 odcinkach przerwałam, chociaż sama nie wiem czemu. Zainteresował mnie, nie powiem, że nie, ale coś jednak musiało mi zgrzytać, skoro w pewnym momencie skapnęłam się, że oglądam trochę na siłę. Aczkolwiek naprawdę dobrze poprowadzona produkcja i sama również potem szukałam informacji na ten temat.

    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję książki "Droga do piekła",
    BOOK MOORNING

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wprost nie mogłam się oderwać. Prawdziwy majstersztyk :)

      Usuń

...