„Pułapka” Paulina Klecz (PRZEDPREMIEROWO)

Koszmar z Sydney rozgrywa się na nowo

Jeśli ktoś nie czytał pierwszej części – bez obaw, recenzja jest napisana tak, że nie zdradza wcześniejszych wydarzeń :)

Mija pół roku, odkąd świat Caitlin wywrócił się do góry nogami. Z osieroconej, ale poukładanej dziewiętnastolatki stała się częścią wojen gangów… i ponownie kogoś straciła. Dziewczyna usiłuje wrócić do normalnego życia, życia bez gróźb, broni, morderstw, a przede wszystkim do życia bez jednej z ukochanych osób. Nie zdaje sobie nawet sprawy, że jej udział w wydarzeniach sprzed kilku miesięcy jeszcze nie został zamknięty. Na wolności wciąż są ludzie, którzy pragną śmierci Caitlin i nie cofną się przed niczym.

Nie ukrywam, że kontynuacji „Cienia” byłam bardzo ciekawa, zwłaszcza po takim zakończeniu, jakie zaserwowała autorka. „Pułapka” rozpoczyna się rozbudowanym i ciekawym prologiem, który koncentruje się tym razem nie na głównej bohaterce, a na czołowym złym charakterze z poprzedniego tomu, czyli Loganie Fletcherze. Taki wstęp szczególnie mnie zachęcił do poznania ciągu dalszego, bo już od pierwszych stron mamy tajemnicę, nieodkrytą tożsamość i zapowiedź niezłej akcji.
Przez kilka, jeśli nie kilkanaście rozdziałów nabrałam przekonania, że tempo powieści znacznie zwolniło w tej części. Mamy sporo refleksji, opisów uczuć, które w głównej mierze obracają się wokół wątku miłosnego. Nie jestem do końca przekonana, czy ten zabieg był udany. Po tym, co miało miejsce w „Cieniu”, historia jak najbardziej potrzebowała zatrzymania i przemyśleń, w końcu należało nieco czasu poświęcić stanu psychicznemu bohaterki. Bez tego „Pułapka” straciłaby na realności; mimo to odniosłam wrażenie, że autorka nieco za bardzo przeciągnęła ten statyczny etap książki. Na szczęście co jakiś czas wolniejsze sceny przecinane były dynamicznymi, zaskakującymi fragmentami.
Z biegiem czasu wydarzenia przyspieszają i robi się naprawdę ciekawie, co w głównej mierze zrekompensowało mi niedosyt po kilkudziesięciu pierwszych stronach. Caitlin z nową pracą i facetem bardzo szybko musi ponownie stawić czoła wrogom. Namiastka bezpieczeństwa, którą udało jej się zbudować przez sześć miesięcy, burzy się, pytania się mnożą, a odpowiedzi jakoś nie chcą nadejść, chociaż dziewczyna uparcie do nich dąży. Przyjaciele nie są w stanie jej pomóc, jednak cały czas pozostają z boku i trzymają rękę na pulsie, niestety Cait przez wiele rzeczy musi przejść zupełnie sama. No, nie do końca, bo pojawia się ktoś najmniej spodziewany (najmniej spodziewany przez bohaterkę, ja tylko czekałam, aż to nastąpi).
Zwroty akcji wprowadzane przez autorkę rzeczywiście zaskakiwały, ujawniały nowe fakty oraz ciekawe i składające się w logiczną całość połączenia pojedynczych poszlak. Muszę przyznać, że ujawnianie kłamstw, w które, nawiasem mówiąc, czytelnik wierzy albo przynajmniej chce wierzyć, wychodzi Paulinie Klecz bardzo efektownie. A już samo zakończenie… No, tutaj zafundowano mi niezły rollercoaster.
Co do bohaterów, to właściwie niewiele się zmieniło: Caitlin była może trochę mniej irytująca, głównych panów gangsterów nadal uwielbiam, a Cassie nie jestem w stanie strawić, co utrzymuje się od pierwszej części. Strasznie się cieszę, że autorka postanowiła rozwinąć postać Camerona, dzięki temu lepiej go zrozumiałam i przez to polubiłam jeszcze bardziej. Oczywiście pojawili się też nowi bohaterowie, z reguły negatywni. Przy czytaniu „Pułapki” jeden wniosek nasuwa się sam: tak naprawdę nikomu nie wolno do końca ufać, bo nawet osoba najbardziej otwarta i okazująca sympatię może okazać się kimś zupełnie innym. Przyznaję, że sama się nabrałam w niektórych przypadkach.
W trakcie czytania z radością odkryłam, że styl autorki widocznie się poprawił. Te denerwujące zaimki, których nagromadzenie zauważyłam w „Cieniu”, zaczęły ulegać redukcji, zdania były płynne i proste, a całość pod względem technicznym prezentowała się dużo lepiej. Przy okazji zwróciłam uwagę na niezwykle plastyczne opisy, które co i rusz podsuwały mi do głowy szczegółowe obrazy danych scen. Takie opisy nazywam „filmowymi”, ponieważ są na tyle dopracowane, że z łatwością wyobrażam je sobie w wersji ekranowej.
„Pułapka” z całą pewnością nie należy do idealnych powieści. Wciąż jest w wielu miejscach przewidywalna, naciągana, chwilami wręcz banalna, ale to nadal dobra młodzieżówka. Przy tej książce łatwo wpaść w pułapkę: w pułapkę emocji, szybkiej akcji, więzi z bohaterami. Kontynuacja „Cienia” nadal zaskakuje i niesamowicie wciąga.

7,5/10


Część osób pewnie wie już z facebooka, że objęłam „Pułapkę” patronatem medialnym. Książka  planowo ukaże się nakładem wydawnictwa Pearlic 1 kwietnia.

6 komentarzy:

  1. Czytałam "Pułapkę" jako fanfiction i w sumie muszę przyznać, że zgadzam się z Tobą, jeśli chodzi o zwolnienie akcji. Pamiętam jak nadszedł nawet taki moment, że Paulina dodawała nowe rozdziały, a ja nie miałam ochoty ich czytać, bo mnie tak nudziły.... Ale kiedyś wreszcie nadrobiłam zaległości i naprawdę się wciągnęłam.
    Ogółem mam mały sentyment do tych książek, wzorowanych na fanfiction, ponieważ "Cień" był pierwszym ff, który przeczytałam. Jednakże nie jestem pewna, czy kupię "Pułapkę"...
    A tak z innej beczki, piękny nowy wygląd bloga! Troszkę mnie tu u Ciebie nie było...

    http://recenzandia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spowolnienie było po prostu przydługie, na szczęście w chwili, kiedy zaczęłam to uznawać za denerwujące, akcja przyspieszyła i kompletnie o tym zapomniałam :) Pewnie łatwiej przez to przebrnąć, jeśli ma się gotowy tekst przed sobą, a nie czeka się na każdy rozdział.
      Dziękuję! <3

      Usuń
  2. Muszę przeczytać 1 część ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję patronatu! :) Nie znam pierwszej części i nawet o niej wcześniej nie słyszałam, ale będę się za nią rozglądać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) W takim razie zachęcam do przeczytania "Cienia" i "Pułapki".

      Usuń

...