PRZEDPREMIEROWO: „Więcej niż pocałunek” Helen Hoang – recenzja

Więcej niż pocałunek, Helen Hoang, Wydawnictwo Muza, książka, recenzja, romans, powieści obyczajowe, literatura kobieca

Stelli nie po drodze z nawiązywaniem relacji z innymi. Zdecydowanie lepiej czuje się w swojej pracy, w towarzystwie ukochanych algorytmów, wskaźników i zmiennych. Ponieważ jednak matka ciągle naciska na nią, by zaczęła się z kimś spotykać i założyła rodzinę – a i otoczenie wywiera solidny wpływ – kobieta postanawia coś z tym zrobić. Wie, że już dużo osiągnęła na polu zawodowym, dlatego chciałaby poćwiczyć umiejętności społeczne. W tym celu wynajmuje mężczyznę z agencji towarzyskiej, jednak zamiast spędzić z nim upojną noc, proponuje mu, by nauczył ją, jak czerpać przyjemność z fizycznej bliskości. Michael zgadza się na tę niecodzienną propozycję. 

Tytuł: „Więcej niż pocałunek” 
Tytuł oryginalny: „The Kiss Quotient” 
Autorka: Helen Hoang 
Tłumaczenie: Paweł Wolak 
Wydawnictwo: Muza 
Liczba stron: 480 
Data wydania: 5 czerwca 2019 

„Więcej niż pocałunek” nosi wszelkie znamiona współczesnego, bardzo prostego romansu: banalny pomysł na fabułę, znany już z wielu innych książek schemat (jedna osoba jest nieśmiała, druga zdecydowanie mniej), sporo scen seksu i przykładanie ogromnej wagi do opisów uczuć. To dość typowa powieść miłosna, w której autorka nawet nie starała się specjalnie skomplikować życia bohaterów, po prostu skupiła się na rozwijaniu ich relacji. Oczywiście była standardowa drama, skutkująca rozpadem związku, a następnie happy end. Czy to było przewidywalne? Tak. Czy to źle? Nie. 

Jest coś zdecydowanie urzekającego w stylu Helen Hoang, co sprawiło, że mimo dość sporej objętości pochłonęłam tę książkę w bardzo krótkim czasie. Autorka pisze niezwykle lekko, plastycznie i barwnie, potrafi znakomicie oddać emocje i chemię między bohaterami. Co za tym idzie, sceny zbliżeń również wyszły bardzo dobrze – są zmysłowe, ani trochę nie wulgarne, nie dominują też nad resztą wydarzeń. Mimo że od samego początku wiadomo, w jaką stronę zmierza relacja Stelli i Michaela, wciągnęłam się po zaledwie kilkunastu stronach i czerpałam z czytania ogromną przyjemność. Chociaż Hoang posłużyła się kliszą fabularną, trzeba przyznać, że tempo akcji jest odpowiednio wyważone, a kompozycja książki nie budzi większych zastrzeżeń

Nie bez powodu wspominam o wyraźnej sztampie. Jednym z haseł reklamujących „Więcej niż pocałunek” jest to, że powieść została wyróżniona w plebiscycie Goodreads jako najlepsza książka 2018 roku według czytelników – i prawdę powiedziawszy jestem tym wynikiem mocno zdziwiona. Debiut Hoang właściwie tonie wśród podobnych tytułów, wykorzystując bardzo znane motywy. Stella jest kreowana na pozornie szarą myszkę, która oczywiście kryje w sobie ogromny potencjał (nie tylko w pracy), potrzebuje zatem czegoś lub kogoś, kto mógłby ten potencjał wydobyć. Właśnie wtedy do akcji wkracza Michael, zarabiający jako facet do towarzystwa, który nienawidzi swojej pracy, ale jest zmuszony ją wykonywać, ponieważ potrzebuje pieniędzy. Z czasem wychodzi, że chłopak jest obciążony rodzinną przeszłością, co nie zaskakuje w żaden sposób, ponieważ dość jasno wpisuje się w wizerunek takiego bohatera. Przyjemnym dodatkiem jest wietnamskie pochodzenie Michaela, choć oczywiście wygodnie okazuje się, że Stella interesuje się azjatyckimi serialami, więc kiedy wybierała odpowiedniego kandydata z agencji towarzyskiej, wygląd odegrał kluczowe znaczenie. 

Istnieje tylko jeden element, który wyróżnia tę książkę na tle innych. Autorka poruszyła bowiem trudne i ciekawe zagadnienie, jakim jest autyzm. Trudności w kontaktach z innymi, nadwrażliwość na dźwięki, dotyk czy zapachy to tylko niektóre cechy dotyczące Stelli. Kiedy odkryłam, że u samej pisarki zdiagnozowano zespół Aspergera (i to dopiero w 2016 roku, gdy miała już 34 lata), zainteresowałam się jeszcze bardziej. Jak pisze sama Hoang, u dziewczynek znacznie rzadziej diagnozowany jest autyzm, ponieważ już od najmłodszych lat uczą się wymagań, jakie stawia przed nimi społeczeństwo, i duszą w sobie wszelkie odstępstwa od normy, tak bardzo chcąc wpasować się w otoczenie. Trzeba przyznać, że pisarka dość przekonująco pokazała ten problem w „Więcej niż pocałunek”; idę o zakład, że gdyby Stella była mężczyzną, nikt nie robiłby jej nieustannych uwag o byciu „niedotykalskim” czy „dziwnym”, podkreślając, że powinna sobie kogoś znaleźć. Sama Stella zapewne nie poznałaby Michaela, gdyby nie presja z zewnątrz, która wymagała od niej bycia... normalną. Powieść udowadnia, że zaburzenia nie wykluczają ze zwyczajnego życia, że nad wieloma rzeczami można popracować spokojnie, dla osobistego rozwoju, a nie po to, by uzyskać aprobatę innych. Szkoda, że Hoang nie rozwinęła tego tematu bardziej – umieściła go raczej na drugim czy nawet trzecim planie – bo to zwiększyłoby wartość tej książki. 

Wątek miłosny sam w sobie przypadł mi do gustu: Stella i Michael to para, którą przyjemnie oglądałoby się w kinie lub na ekranie telewizora. Co prawda w ich relacji jest zdecydowanie zbyt wiele zbiegów okoliczności, które ewidentnie służą jedynie pchaniu akcji w odpowiednią stronę, ale czytelnik łatwo może się do nich przywiązać i kibicować ich działaniu. Oboje są piękni, inteligentni i utalentowani; mają co prawda jakieś tam wady, ale raczej po to, by ich wizerunek nie był zbyt wypacykowany. Lubimy czytać o ładnych ludziach odnoszących sukcesy, więc nic dziwnego, że autorka właśnie tak to poprowadziła. Żałuję jedynie, że zabrakło tutaj większego dramatyzmu – naprawdę nie można się przejąć problemami w związku Stelli i Michaela czy tym, z czym mierzą się osobno, bo cały czas istnieje świadomość, że to tylko stan przejściowy, który nie może wyrządzić trwałych szkód. 

„Więcej niż pocałunek” to przyjemny w odbiorze romans, nieskłaniający może do intelektualnego wysiłku, ale napisany sprawnie i obrazowo. Nawet jeśli macie już dosyć historii tego typu, warto sięgnąć po tę książkę chociażby ze względu na poruszenie tematu autyzmu, który może to i owo uzmysłowić. Nie jest to być może opowieść, do której będę w przyszłości wracać, jednak z całą pewnością mogę ją miło wspominać. 


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza. 


5 komentarzy:

  1. Czytałam już trzy pierwsze rozdziały tej książki i bardzo mi się podobało, więc z przyjemnością przeczytam całość. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego tytułu jeste ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
  3. JA jestem jak najbardziej na tak. Kocham takie gatunki i z przyjemnością się za nią rozejrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja lubię leżeć w cieniu i czytać takie książki,czuję się wtedy jak w niebie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjemna lektura na lato, takie lubię :)

    OdpowiedzUsuń

...