„Wciąż cię widzę” Daniel Waters – recenzja

Wciąż cię widzę, Break My Heart 1,000 Times, książka, Daniel Waters, film, ekranizacja, recenzja, Publicat, Wydawnictwo Dolnośląskie

Jeśli boicie się duchów, nie przetrwalibyście w tej rzeczywistości. 

Od czasu pamiętnego Wydarzenia, podczas którego zginęło wiele osób, na świecie obecne są widma zmarłych. Pojawiają się w różnych miejscach, zwykle o tej samej porze, czasem na krótką chwilę, czasem na nieco dłużej. Są jak odciski, wspomnienie ludzi, których już nie ma. Żyjący przywykli do tego stanu rzeczy, zwłaszcza że zjawy nie robią nikomu krzywdy. 

Veronica przyzwyczaiła się, że co rano, przy kuchennym stole, pojawia się na kilka minut jej zmarły tato. Mimo to nie może oprzeć się wrażeniu, że obecność duchów nasiliła się. Dlatego przyłącza się do kolegi z klasy, Kirka, który na polecenie nauczyciela bada to zjawisko. Dziewczyna nie ma pojęcia, że ktoś obserwuje ją bardzo uważnie i wierzy, że jej śmierć pomoże spełnić jego największe pragnienie. 

Tytuł: „Wciąż cię widzę” 
Tytuł oryginalny: „Break My Heart 1,000 Times” 
Autor: Daniel Waters 
Tłumacz: Donata Olejnik 
Wydawnictwo: Dolnośląskie 
Liczba stron: 304 
Rok wydania: 2019 

Mam z tą książką pewien problem. Od samego początku spodobał mi się pomysł na fabułę i to, jakie wątki się tutaj przenikają: mamy zarazem elementy fantasy, romansu, typowej, szkolnej młodzieżówki, jak i thrillera, z czego ten ostatni motyw jest zdecydowanie najciekawszy. Byłam bardzo zaintrygowana, w jaki sposób autor rozwinie część paranormalną, bo przecież duchy pojawiające się w biały dzień na ulicach to niecodzienny widok, a w świecie, w którym żyją bohaterowie, są one niemal czymś normalnym. Jak to się stało? Czym właściwie są te zjawy – a raczej, jak mówią Kirk i nauczyciel historii, obrazy – i czy są w stanie przenikać do świata żyjących jeszcze bardziej, czy może pozostają jedynie echem dawnych wydarzeń? 

Niestety dostrzegam tutaj spore niedociągnięcia, jeśli chodzi o kreację świata przedstawionego. Przede wszystkim Daniel Waters w żaden sposób nie wyjaśnia, czym tak naprawdę było Wydarzenie, jak przebiegało, co dokładnie się wtedy stało. Zjawisko jest opisane bardzo mętnie – po prostu jako dzień, w którym w tajemniczych okolicznościach ginie wiele ludzi, a duchy (nie tylko ofiar Wydarzenia) stają się obecne każdego dnia. Co najlepsze, nikt tego nie drąży, po kilku latach wszyscy traktują to jako coś zwyczajnego. Serio? Ciężko mi sobie wyobrazić, że tragedia o takich rozmiarach zostałaby zapomniana tak szybko – wystarczy zobaczyć, jak często w mediach wraca się do niepokojących, niewyjaśnionych zdarzeń. I czy naprawdę niemal każdy bohater po pewnym czasie zaczął reagować na zjawy niemalże wzruszeniem ramion (no, pomijając Janine, czyli przyjaciółkę Veroniki)? Trudno mi to sobie wyobrazić. Tło wydarzeń wydaje się przez to nieprawdopodobne i mało logiczne. 

Nie spodobało mi się także, że zakończenie wątku, w którym wiele było z thrillera, zostało tak mocno naznaczone paranormalnym motywem. Owszem, ten pierwiastek już tam był, skoro (to nie spoiler, ta informacja jest umieszczona na okładce książki) mężczyzna pragnie zamordować nastolatkę, sądząc, że dzięki temu duch jego zmarłej córki zdobędzie nowe ciało. Postaci psychopatów od zawsze mnie fascynują, więc śledziłam losy tego bohatera z najwyższym zainteresowaniem, ciekawa, do czego się jeszcze posunie. I wszystko było na dobrej drodze, póki nie wkroczyła fantastyka, na dodatek niezbyt prawdopodobna i poniekąd przecząca zasadom, które wcześniej ustalił autor. Dodajmy jeszcze do tego, że wspomniana Janine niespodziewanie w połowie książki przechodzi przemianę i ze spanikowanej na widok nawet najniewinniejszej zjawy dziewczyny zmienia się niemalże w pogromcę duchów. Myślałam, że jest na to wytłumaczenie, nawet się go domyślałam – a tu figa z makiem. 

Ogólnie powieść czyta się dobrze, nawet jeśli nie będziecie pałać sympatią do głównej bohaterki, a raczej trudno ją polubić, skoro jest osobą dość irytującą i zachowującą się co najmniej bezsensownie. Niemniej akcja potrafi wciągnąć; z czasem czytelnik daje się pochłonąć spotkaniom Kirka i Veroniki, którzy zaczynają ramię w ramię gonić za obrazami, by zbadać ich pochodzenie. Jednocześnie z niepokojem zerkamy w stronę pana Bittnera, który jest przekonany, że zbliża się idealny dzień na morderstwo i przywrócenie swojej córki do życia. Autor starał się możliwie jak najlepiej zarysować postacie, żeby ich charaktery były wyraziste (no, może poza nieszczęsną Janine), w szczególności podobały mi się sceny z udziałem matki Veroniki – wydaje mi się, że zasłużyła na jeszcze więcej uwagi i bardziej dopracowany rys psychologiczny. Mimo że część fabuły rozgrywa się w szkole, a w centrum stoi para nastolatków, to jednak tutaj temat zbacza w poważniejsze, głębsze rejony: w tym przypadku do pokazania, jak bardzo żałoba i przywiązanie do przeszłości potrafi człowieka zmienić i uniemożliwić mu normalne życie. 

Pod względem językowym też raczej nie mam zarzutów. Opisy zjaw były dość sugestywne, szczególnie tych, które zmarły w okrutnych okolicznościach. I chociaż nie mogę powiedzieć, by finał podobał mi się pod względem treści, to jednak został rozpisany całkiem sprawnie: dynamicznie, z przyspieszoną akcją, z odpowiednią dawką emocji, bo tych z całą pewnością tutaj nie brakowało

„Wciąż cię widzę” to książka niezła, ale w niektórych, na dodatek niezwykle znaczących miejscach, słabo rozbudowana. Wiele bym oddała za chociażby jeden rozdział z retrospekcją dotyczącą Wydarzenia, która dałaby odbiorcy znacznie szersze pole manewru. Pomysł był ciekawy, jednak nie został właściwie rozwinięty – prawdopodobnie dla uzyskania większej tajemniczości, co w efekcie dało wrażenie niedopracowania. Mimo to, jeśli lubicie motywy duchów, powinniście odnaleźć w tej lekturze coś intrygującego. 


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję grupie wydawniczej Publicat.

2 komentarze:

  1. Nie są to moje klimaty, więc odpuszczam tym razem. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy książka bardzo różni się od filmu? Przed chwilą skończyłam go oglądać i szczerze powiedziawszy, jestem zafascynowana. Nie jest to, jak dla mnie przynajmniej, horror jak to piszą, ale był naprawdę dobry.

    OdpowiedzUsuń

...