Świat Hanki z pewnością nie przypomina bajkowego,
szczęśliwego życia, które powinna wieść kilkuletnia dziewczynka. W domu się nie
przelewa, ojciec tyra za dwóch, a matka ucieka w alkohol i nie waha się przed
podniesieniem na nią ręki. Hanka nie może odpocząć nawet w nocy, bo właśnie
wtedy przychodzą do niej koszmary, w których zawsze pojawia się złowróżbny
kruk. Niby każdy doświadcza złych snów, jednak te, które miewa dziewczynka,
zdają się niepokojąco prawdziwe...
Zanim zabrałam się do czytania, widziałam kilka recenzji „Zapomnij
patrząc na słońce” i chyba wszystkie były bardzo pozytywne. To oczywiście
sprawiło, że moje wymagania znacząco wzrosły. Niestety po dotarciu do ostatniej
strony zorientowałam się, że kilka rzeczy mi tutaj nie pasowało, a sama książka
trochę rozczarowuje, bo zdecydowanie oczekiwałam czegoś lepszego.
Na pewno należy pochwalić precyzję i realizm, z
jakimi Katarzyna Mlek nakreśliła obraz bardzo skrzywionej, nieszczęśliwej
rodziny. Chyba właśnie ten wątek podobał mi się najbardziej. Autorka z
konsekwencją budowała swoje postacie, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać,
ile podobnych rodzin żyje wokół. Ponadto akcja rozgrywa się głównie w
Katowicach, a ponieważ Śląsk to mój rodzinny region, szybko zadomowiłam się w
świecie przedstawionym. Pod tym względem nie mam nic do zarzucenia – tło dla
fabuły czy sama atmosfera miasta zostały oddane bardzo starannie i prawdziwie.
Najbardziej niezwykłe były sceny, w których
pojawiały się sny Hanki: niesamowicie metafizyczne, upiorne, wywołujące dreszcz
na plecach. Chyba większość dzieci przechodzi przez etap koszmarów, ale trzeba
przyznać, że główna bohaterka – która dorasta na oczach czytelnika i staje się
dojrzałą kobietą – nie miała lekko. Jak się po jakimś czasie okazało, sny miały
swoje znaczenie i to mnie bardzo intrygowało. Symbolika kruka również
zadziałała tutaj idealnie, ten ptak zawsze pasuje do tak mrocznej, niepokojącej
scenerii. Ogólnie trzeba przyznać, że pod względem emocjonalnym ta powieść
wywarła na mnie duże wrażenie. Była pewna scena, która sprawiła, że aż
przerwałam czytanie i przez jakiś czas gapiłam się w ścianę, żeby to w sobie
przetrawić. Naprawdę, „Zapomnij patrząc na słońce” zafundowało mi prawdziwą huśtawkę nastrojów.
To, co mnie irytowało przez większość czasu, to
styl, w jakim została napisana książka. Autorka często stosuje bardzo krótkie,
proste zdania i to w takim nadmiarze, że ich użycie nie jest w żaden sposób
uzasadnione i tylko utrudnia odbiór. Podobna konstrukcja zdań świetnie się
sprawdza w przypadku chęci zdynamizowania jakiejś sceny, ale tutaj rozbijanie
tekstu na tak małe segmenty po prostu drażniło. O ile czasem ten styl zlewał
się z akcją i przestawałam go zauważać (poza tym zdania nie zawsze są takie
krótkie), o tyle bywały momenty, kiedy częstotliwość tego zabiegu sprawiała, że
miałam ochotę odłożyć książkę na jakiś czas. Ponadto pojawiły się pewne zgrzyty
w charakterystyce Hanki, kiedy jeszcze była kilkuletnią dziewczynką. Momentami
wypowiadała się zbyt dorośle, podobnie było z zachowaniem, co mi przeszkadzało.
O ile mogłabym jeszcze uwierzyć, że bohaterka była dojrzalsza od innych dzieci
ze względu na trudne warunki w domu, o tyle nie mogę odpuścić pewnej rzeczy.
Wspomniane jest, że Hanka musi sama wypisywać sobie usprawiedliwienia do
szkoły, bo matce się nie chce. Więc robi to... Mając 8 lat(!) Jakoś nie wierzę,
że nauczyciele się nie zorientowali, że mają przed sobą pismo dziecka.
Nad całą fabułą książki unosi się śmierć – w pewnym
momencie zaczęłam się zastanawiać, czy tej śmierci nie jest nawet za dużo. Ale
wszystko biegnie swoim torem, kruk jest tak samo groźny dla dorosłej Hanki, jak
i tej kilkuletniej, a upływ czasu został zarysowany tak łagodnie, że nawet się
człowiek nie orientuje, kiedy mijają całe lata. Samo zakończenie zaś zostało
rozegrane naprawdę świetnie i szczerze mówiąc nie potrafię sobie wyobrazić
lepszego.
„Zapomnij patrząc na słońce” to dobra powieść, która z dużą naturalnością
ukazuje obraz biednej, niemal patologicznej rodziny, szczególnie jeśli weźmie
się pod uwagę postać matki. Surrealistyczne sny zostały zgrabnie wplecione do
akcji, wprowadzając odpowiednią ilość grozy i podtrzymując całą oś fabularną.
Mimo wszystko sądziłam, że będę bardziej zadowolona tą lekturą. Jak na taki
potencjał – bo zarówno pomysł, jak i wykonanie jest całkiem niezłe –
spodziewałam się większego efektu „wow”.
6,5/10
Za
egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Oficynka.
Szkoda, że książka nieco Cię zawiodła. Niemniej chcę poznać tę historię od dawna, więc na pewno dam szansę tej powieści.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko oceniam książkę na plus, więc warto sięgnąć :)
UsuńZawsze, gdy czytam, że akcja ksiązki rozgrywa się w Polsce, w czasach współczesnych to muszę przyznać, że dziwi mnie (w zupełnie neutralny sposób: nie zly, ani nie dobry XD) jak autorzy są w stanie umieścić historię w sobie znanym mieście. Próbowałam tak pisać i nigdy nie potrafiłam: zawsze wydawało mi się, że to będzie zbyt zmyślone, albo zbyt realne. No i zawsze zjadały mnie dylematy w stylu dać prawdziwą nazwę kawiarni, czy wymyślić własną...?
OdpowiedzUsuńJa bym akurat zrezygnowała z prawdziwych nazw miejsc, chyba że byłyby to zabytki czy charakterystyczne dla miasta punkty :P
UsuńW sumie książka wydaje się w porządku, ale sama nie wiem, jakoś nie czuję tego przyciągania. Ale to nie znaczy, że powiedziałabym nie, jeśli kiedyś na nią trafię. Chociaż podejrzewam, że denerwowałyby mnie te zabiegi, które wymieniłaś. Nie lubię, kiedy jest zbyt dużo krótkich zdań. No i zbyt dojrzałe jak na swój wiek dziecko. Często spotykam się z czymś takim i w ogóle mi to nie pasuje.
OdpowiedzUsuńAle na pewno z chęcią poznałabym sny Hanki i to dobre zakończenie :)
Pozdrawiam,
BOOK MOORNING
Te dwie rzeczy faktycznie mogą zirytować, ale chyba muszę przyznać, że jednak plusy w przypadku tej książki przeważyły :)
UsuńTak krótkie zdanie rzeczywiście mogą nieco zmniejszyć poziom satysfakcji, ale tytuł książki zapamiętam. Nie słyszałam o niej wcześniej. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPo pewnym czasie da się przyzwyczaić, a mimo wszystko książka jest warta uwagi :)
UsuńMówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładce, a mi, cholerka, ta okładka mega się podoba i chyba dzięki niej chętnie sięgnęłaby/sięgnę po książkę. Teraz po przeczytaniu twojej recenzji mam mały dylemat, ale myślę, że i tak się na to zdecyduję, bo to zakończenie, które tak dobrze oceniłaś mocno mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Okładka rzeczywiście intryguje :) Wiem, że w recenzji sporo miejsca poświęciłam na wskazanie wad, ale ostatecznie książka wypada dobrze. Trochę mankamentów się trafiło, jednak nie mogę powiedzieć, że nie było warto przeczytać :)
UsuńWest Bengal Madhyamik result 2017
OdpowiedzUsuńWBCHSE 12th Result 2017
JKCET Answer Key 2017
GSEB HSC Arts Result 2017
Telangana MBBS Admission 2017
Maharashtra MBBS Admission 2017
Affordable Electric Cars Coming By 2020
Health Benefits of Barley Tea
free games that helps you to code
OdpowiedzUsuńsocial media make world bigger
benefits of surya namaskar
NEET Result 2017
Manipur mbbs application form
himachal Pradesh mbbs seat allotment
nata result
bcece le answer key