Malice
wraca do domu po podróży, która wywróciła całe jej życie do góry nogami i
sprawiła, że wydalenie z Akademii Magii stało się mglistym wspomnieniem. Jednak
bramy Elegestii nie zostały dla niej zamknięte na zawsze. Młoda czarownica stanęła
teraz przed poważnym wyborem, od którego zależy przyszłość całego królestwa.
Jak się wkrótce okazuje, chodząca złośliwość będzie musiała podjąć jeszcze
wiele trudnych decyzji – zwłaszcza że nie wiadomo, komu tak naprawdę ufać.
„Pożegnanie
nadziei” to trzeci i zarazem ostatni tom magicznego cyklu, „Spod flagi magii”. Szczerze mówiąc nie mogłam się doczekać, kiedy
zacznę czytać, bo po bombie, którą zafundowała autorka pod koniec poprzedniej
części wiedziałam, że dalej będzie jeszcze ciekawiej. Absolutnie się nie
pomyliłam. Finałowy tom podtrzymuje
poziom całej serii i znakomicie ją uzupełnia. Jak dotarłam do ostatniej
strony, zrobiło mi się autentycznie przykro, po części też dlatego, że
zakończenie nie do końca mnie usatysfakcjonowało. Ale o tym potem.
W „Pożegnaniu nadziei” Malice pozostaje
nadal Malice: jest złośliwa, bezpośrednia, wybuchowa, jednak wciąż ma serce po
właściwej stronie. Uwielbiam tę
bohaterkę, bo jest naturalna i prawdziwa, żadna z niej Mary Sue czy
fajtłapa potrzebująca pomocy średnio co pięć kartek. Spodziewałam się, że Iga
Wiśniewska znowu przeniesie akcję do Elegestii, co mnie bardzo ucieszyło – w
końcu w naszym zwyczajnym otoczeniu próżno szukać takich wyjątkowości, jak w
tym alternatywnym świecie.
Chyba
nie istnieje taka sfera życia Malice, która nie skomplikowała się po jej
ostatniej misji. Autorka rozwija zatem kilka poszczególnych wątków, nie ma
jednak uczucia przepełnienia, akcja biegnie w swoim tempie i rozwija się
stopniowo. Pojawiały się sceny, które znacząco zwalniały fabułę i szczerze
mówiąc trochę mnie to irytowało, na szczęście po kilku stronach wydarzenia
znowu ruszały do przodu. Pamiętam, że gdy zaczynałam przygodę z tą serią, nie
wyobrażałam sobie tutaj żadnego miłosnego wątku, w każdym razie nie takiego,
który nie zniszczyłby klimatu i nie zaburzyłby wizerunku Malice. A tu proszę: wątek romansowy był i to naprawdę fajny!
Nie było ani pięknie, ani kolorowo, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy
pojawiały się „wspólne” sceny. Nic więcej nie zdradzę, bo wybranek Malice jest
tajemnicą sam w sobie i nie chciałabym nikomu psuć frajdy z czytania.
Skoro
już uzgodniliśmy, że Panna Złośliwość to genialna bohaterka, to co z
pozostałymi postaciami? Trzeba przyznać, że jest równie dobrze; Iga Wiśniewska naprawdę dobre kreuje
bohaterów i każdy z nich stanowi odrębną indywidualność. Jest chociażby
Tom, który wcześniej przekazywał Malice zlecenia, a teraz przyjął nieco inną
rolę. Uwielbiam jego niegasnące poczucie humoru. Pojawia się także Infernod,
który budzi mieszane, nieraz bardzo skrajne uczucia. Chciałabym też rozpisać
się na temat niespodziewanej bohaterki, która ujawniła się w finale drugiego
tomu, ale powtórzę się: nie będę niszczyła nikomu zabawy. Przeczytajcie i
przekonajcie się sami, bo postacie są różne i potrafią nieźle zaskoczyć.
Mimo
tych wszystkich zachwytów wydaje mi się,
że autorka nie do końca wykorzystała potencjał Elegestii. Musiała skupić
się na ważniejszych wątkach i to rozumiem, ale jednak czuję, że nie w pełni
poznałam tę krainę. Trochę rozczarowało mnie również zakończenie; było nieco
przewidywalne i takie… banalne? Oczywiście ktoś tak sentymentalny jak ja
znalazł w tym plusy, jednak spodziewałam się czegoś lepszego. No i ostatni
fragment napisany kursywą był już kompletnie zbędny, na szczęście na tyle
krótki, że całkowicie nie zepsuł dobrego wrażenia.
„Pożegnanie
nadziei” to naprawdę
dobra, przemyślana powieść, napisana z dużą dozą wyobraźni i umiejętności, bo
autorka dysponuje świetnym, lekkim stylem. Całą serię „Spod flagi magii” mogę polecić z czystym sercem – czyta się bardzo
dobrze, nie brakuje humoru, a kolejne rozdziały pochłania się w mgnieniu oka.
8/10
Za egzemplarz
e-booka serdecznie dziękuję autorce.
Z Malice się rozstajemy, ale Iga Wiśniewska i jej bohaterowie jeszcze zagoszczą na blogu, zwłaszcza że niebawem ukaże się nowa powieść, „Urodzeni, by przegrać”. Bądźcie czujni :)
Ale mi narobiłaś smaczka, nie miałam styczności z serią, ale już po jednej książce autorki wiem, że jej styl, co coś co muszę lepiej poznać. :) Uwielbiam silne bohaterki, a jeśli nazwałaś ją Panną Złośliwością, tym bardziej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ta trylogia jest naprawdę świetna; pierwszy tom może nie powala, ale im dalej, tym coraz lepiej :)
UsuńTylko pierwszą część czytałam tego cyklu, ale średnio mi się spodobała. Oceniałam ją nisko, co nie zmienia faktu, że dalsze losy z chęcią bym poznała - z ciekawości, czy moje nastawione zmieniło się z czasem i rozwojem autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mnie też pierwsza część nie powaliła na kolana, następne są lepsze :)
UsuńNigdy nie wiem co myśleć o takich mniej znanych książkach, ale ta seria akurat nawet mnie zainteresowała. Okładka jest naprawdę bardzo ładna, do tego zwracam dużą uwagę na bohaterów, a Ci wydają się intrygujący. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się dorwać pierwszy tom i nie zrażę się, dając szansę kolejnym :)
OdpowiedzUsuńJak wspominałam, pierwszy tom na tle dwóch pozostałych wypada dość blado, ale moim zdaniem warto - naprawdę dobrze się czyta :)
UsuńNie znam tej serii, ale mam ją w dalekosiężnych planach. A tymczasem skupiam się na najnowszej powieści autorki, która moim zdaniem jest rewelacyjna i już nie mogę się doczekać oficjalnej premiery.
OdpowiedzUsuńTeż się skupiam - jestem w trakcie czytania :)
Usuń