„Przeklęta” Iga Wiśniewska


Powstanie Wolnego Miasta Rades nie przebiegało lekko ani kolorowo. Narodzinom tego zamkniętego imperium towarzyszyły okrutne walki, przez które ulice spłynęły krwią. Teraz władzę nad miastem sprawują zmiennokształtni, których – jak inne fantastyczne stworzenia – coś niesamowicie ciągnie do tego miejsca. Ta ustalona hierarchia zdaje egzamin, dopóki jakaś tajemnicza siła nie zwraca się przeciwko przewodniczącej grupie. Giną kolejne osoby, czemu nawet lider zmiennokształtnych nie potrafi zaradzić. Tymczasem żądny krwi przeciwnik staje się coraz bardziej bezwzględny…

Twórczość Igi Wiśniewskiej już znam, dlatego siadając do „Przeklętej” miałam pewne oczekiwania – dość wysokie, prawdę mówiąc. Niby powinnam zachować bezstronność i tym samym potraktować tę powieść jako odrębny przypadek, ale mając już jakieś zdanie na temat autora nie sposób nie postrzegać kolejnych dzieł przez jego pryzmat. Tymczasem efekt końcowy zdecydowanie prześcignął moje wyobrażenia; książkę dosłownie połknęłam, nie zauważając upływu stron aż do chwili, w której dotarłam do tylnej okładki.

Początkowo, przyznaję, byłam dość skołowana. Autorka zaczęła z grubej rury, bo już w prologu zapowiedziała czyjąś śmierć, miałam zatem pełne prawo przeczuwać, że zakończenie nie będzie do końca szczęśliwe. Trochę potrwało, zanim we wszystkim się rozeznałam; na szczęście informacje były stopniowo uzupełniane, dlatego mogłam w pełni wciągnąć się w świat przedstawiony, który jednocześnie nie zgubił tajemniczości. Kwestią przyzwyczajenia była również narracja: niby pierwszoosobowa, ale regularnie przeskakująca między bohaterami, przez co poznajemy różne punkty widzenia. Z początku zastanawiałam się, czy nie lepiej było po prostu użyć narratora trzecioosobowego, jednak po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że zabieg zastosowany przez autorkę wypadł dużo lepiej. Dzięki niemu dobrze zaznajomiłam się z postaciami i nic mi nie umknęło.

Fabuła pochłonęła mnie bez reszty, w zasadzie im dalej, tym było coraz lepiej. Co prawda poszczególne motywy może nie należą do jakichś specjalnie odkrywczych, co powodowało, że czasem nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to już kiedyś widziałam, jednak akcja rozwija się ciekawie i podtrzymuje napięcie, które panuje niemal od początku. Grupa kompletnie różnych od siebie bohaterów zaczyna współpracować, żeby odkryć, kto porywa, a następnie z zimną krwią morduje zmiennokształtnych. Porzucone ciała noszą na sobie ślady magii, co dodaje dodatkowego smaczku, bo w Rades magia bywa traktowana sceptycznie, nawet przez paranormalne istoty. Nie mogłam się doczekać rozwiązania zagadki – i przyznaję, że jest ono satysfakcjonujące. Książka jest zbudowana naprawdę logicznie, widać, że autorka dokładnie przemyślała to, o czym chce pisać, więc w efekcie powstała spójna, intrygująca całość. Ogromny plus za inspirację mitologią grecką, którą uwielbiam.

Co do głównych bohaterów „Przeklętej”, to bardzo mi się podobało, jak zostali wykreowani. Autorka poświęca każdemu z nich odpowiednią ilość czasu, przez co do wątków wiodących dołączają te pomniejsze, dzięki którym lepiej poznajemy daną postać. Szczerze mówiąc polubiłam wszystkich bez wyjątku. Miriam jest chodzącą zagadką, której nie brakuje ciętego języka i pewności siebie. Lubię takie mocne, niezależne bohaterki. Iwan był po prostu przeuroczy (scena z jego teściami – coś pięknego), podobnie jak Ben, tak oddany nauce i swoim badaniom, że człowiek mimowolnie zaczyna podziwiać jego intelekt i pasję. Ucieszyłam się też, że z Davida – wspomnianego już przywódcy zmiennokształtnych – autorka nie zrobiła idealnego faceta bez skazy, tylko zwykłego człowieka (jeśli można nazwać człowiekiem kogoś, kto zamienia się w pumę). Świetna była także Vivian, czyli medium i mam nadzieję, że w kolejnych częściach, które są planowane, ta bohaterka jeszcze bardziej się rozwinie.

Sam finał powieści był po prostu niesamowity, nie mogłam się oderwać. Choć pewną istotną rzecz udało mi się przewidzieć, nie odebrało mi to frajdy – zwłaszcza po epilogu, który zostawił mnie z otwartą buzią. No nieźle! Całe szczęście, że będą jeszcze dwa tomy, bo odkrycie sekretu Miriam nie do końca zaspokoiło moją ciekawość i chciałabym dowiedzieć się więcej. Język autorki, moim zdaniem, nie budzi żadnych powodów do narzekań; zdarzyło mi się zauważyć powtórzenia, ale ogólnie styl jest dobrze wypracowany i przyjemny w odbiorze. Nie zabrakło też odrobiny humoru, co bardzo sobie cenię w książkach Igi Wiśniewskiej.

„Przeklęta” to naprawdę nieźle poprowadzona, wciągająca powieść fantastyczna, skierowana raczej do młodzieży, choć nie mogę się oprzeć wrażeniu, że i starszy czytelnik dobrze by się przy niej bawił. Mnie podobała się bardzo i nie mogę doczekać się kontynuacji, zwłaszcza że nie bez powodu jedna z opinii głosi, że Iga Wiśniewska to Mistrzyni Perfekcyjnych Zakończeń. Miano zdecydowanie zasłużone.

8,5/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Lucky.


Przy okazji: dzisiaj mija dokładnie rok funkcjonowania tego bloga! Dobiłam też do 50 opublikowanych postów. Wszystkim bardzo dziękuję za wsparcie, zainteresowanie i komentarze <3

12 komentarzy:

  1. Chyba muszę zacząć czytać rodzimych pisarzy, bo widzę ostatnio tyle świetnych książek z polskimi nazwiskami :)
    Mam nadzieję kiedyś ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy świetnych pisarzy w Polsce i naprawdę warto ich poznawać :) A "Przeklętą" bardzo polecam!

      Usuń
  2. Ale się cieszę, że mamy podobne zdanie. Książkę mogłam przeczytać przedpremierowo i się w niej zakochałam. Też miałam wielkie zdziwienie wypisane na twarzy po epilogu, pogodziłam się już z czymś, a potem... :)
    Gratuluję roku bloga! Kolejnych lat życzę! :D Ale się cieszę, że dziś po tej nieobecności do Ciebie wpadłam.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam szansę przeczytać przedpremierowo, ale zdołałam wytrzymać i zaczekać na egzemplarz papierowy :D
      Dziękuję!

      Usuń
  3. Z tą autorką nie wiążą mnie jakieś mocne więzi z racji, że jej twórczość jest mi prawie obca, ale "Przeklęta" kusi. I to bardzo. Jestem ciekawa, czy zachwyty w recenzjach i dobre słowa faktycznie znajdują odzwierciedlenie. Poszukam i może uda mi się przeczytać. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zachęcam - ja uwielbiam styl tej autorki i świetnie się bawiłam przy "Przeklętej" :)

      Usuń
  4. Kolejna Twoja recenzja, która mnie kusi do przeczytania. Ale nie jestem do końca przekonana co do gatunku, nie bardzo podchodzą mi książki fantastyczne :D Ale kto wie, w każdym razie zapisuję :) I już rok za nami, ale to zleciało! Kolejnych lat :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 "Przeklęta" nie jest jakaś "ciężka", jeśli chodzi o fantastykę, więc może Ci się spodoba :)

      Usuń
  5. Gratuluję roczka bloga! :D
    Właśnie zapisałam się do Book Touru z "Przeklętą", więc za kilka tygodni przekonam się jaka dobra jest ta książka ^^. Mitologia gracka <3 Ta książka zapowiada się świetnie :D Dawno już nie czułam takiego zaciekawienia książką polskiej autorki xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę miłego czytania! Mam nadzieję, że Tobie też "Przeklęta" przypadnie do gustu :D

      Usuń
  6. Ja jakoś nie mogę się przekonać do narracji pierwszoosobowej, kiedy opisuje się zdarzenia z perspektywy kilku bohaterów. Jestem zdania, że wtedy powinna być trzecioosobowa i tyle. Jakoś irytuje mnie, kiedy jeden rozdział czytam z perspektywy jednej osoby, a następny z punktu widzenia kogoś innego. Tym bardziej, że narracja pierwszoosobowa pozwala przybliżyć charakter bohatera-narratora i już nieraz spotkałam się z tym, że kiedy tych narratorów było kilku, wszyscy byli do siebie bardzo podobni, zamiast czymś się wyróżniać.

    Pozdrawiam
    j-majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku nie ma mowy o czymś takim, Iga Wiśniewska świetnie wykreowała bohaterów i każdy z nich jest różny :) Mnie też czasem denerwują takie przeskoki w narracji, ale tutaj jakoś mi nie przeszkadzały.

      Usuń

...