„Radykalni. Rebelia” Przemysław Piotrowski – recenzja

Radykalni, Radykalni Rebelia, Przemysław Piotrowski, książka, powieść, Videograf, wydawnictwo videograf, recenzja, radykalni tom 2

Kubie, Krzyśkowi i Michałowi udaje się wyrwać Monikę z rąk bezwzględnego Abi Rabi’i, ale cóż z tego, skoro ostatni z nich zajmuje miejsce zakładnika. Tymczasem Środkowa Europa zaczyna stawać w płomieniach. Zamieszki w Berlinie osiągają skalę światową, państwa sąsiednie zabezpieczają granice i modlą się, żeby nie doszło do III wojny światowej. Za późno. Oni już tu są. Okrutni, pozbawieni skrupułów, mający przed sobą tylko jeden cel: zjednoczyć (czy raczej: podporządkować) resztę świata jedynej właściwej religii – islamowi. Kuba i Figur po raz kolejny muszą wkroczyć w sam środek piekła, by odbić przyjaciela i zmierzyć się z tymi, którzy gotowi są zdeptać każdego w imię Allaha. 

Tytuł: „Radykalni. Rebelia” 
Cykl: „Radykalni”, tom 2 
Autor: Przemysław Piotrowski 
Wydawnictwo: Videograf 
Liczba stron: 400 
Rok wydania: 2018 

To zdecydowanie nie jest książka, którą da się przeczytać za jednym zamachem. To nie lektura na ciepłe, letnie popołudnie w towarzystwie kawy i ulubionych słodyczy. Pisałam już o tym w przypadku pierwszego tomu, ale powtórzę: „Radykalni” to seria, która wżera się w umysł i napawa przerażeniem zdecydowanie większym, niż niejeden horror. Nie potrzeba tu morderczych klaunów, duchów czy istot z piekła rodem, strasznych tylko przez chwilę, po której przypomnimy sobie, że nic z tego nie ma miejsca w prawdziwym życiu, więc możemy spokojnie iść spać. Autentyzm historii opisanej przez Piotrowskiego sprawia, że takiej grozy nie da się zbyt szybko wyrzucić z pamięci. 

Podobnie jak w przypadku pierwszej części, jestem pod ogromnym wrażeniem drobiazgowości książki – autor przywiązał tak dużą wagę do najmniejszych szczegółów, że świat przedstawiony staje się czytelnikowi jeszcze bardziej bliski. Wyobraźnia właściwie nie ma zbyt wiele do roboty, obrazy nasuwają się same. Doceniam, bo powieść takiego kalibru zdecydowanie zasługuje na porządny research, który tutaj jest bardzo wyraźnie widoczny. Ponadto dialogi jak zawsze wypadają naturalnie, a rewelacyjne opisy – zarówno uczuć i przeżyć bohaterów, jak i budynków czy lokalizacji – sprawiły, że opowieść stała się pełna i wciągała tak, że na rozżarzonych węglach czekało się na dalszy rozwój sytuacji, w obawie o los bohaterów. 

Autor nie patyczkuje się z czytelnikiem. Nie zważa na to, czy ktoś jest delikatny, czy ktoś wolałby, żeby książka nie ociekała taką brutalnością – z niemalże naturalistycznym zacięciem wrzuca nas w wydarzenia, które przez to, że są tak surowe i pozbawione wszelkich ozdobników, jeszcze bardziej szokują. Fabularnie naprawdę nie mam wiele do zarzucenia; akcja rozkręca się szybko i nawet mimo tych punktów, które nieco ją opóźniają i dają chwilę na krótki oddech, całość nie jest nużąca. Nauczona doświadczeniami po pierwszym tomie, wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać, choć ponownie Piotrowskiemu udało się mnie w paru momentach zaskoczyć. Fabuła została zbudowana spójnie i logicznie, no i kolejny raz bardzo na plus wyszło przeplatanie rozdziałów z różnych perspektyw czy nawet linii czasowych: dzięki temu nie tylko zyskaliśmy kolejne wątki, ale także dodatkową pokusę i zapowiedź tego, co może nas czekać. 

Piotrowskiemu być może nie udało się obyć bez pewnych schematów; miałam wrażenie, że finał książki, choć bezapelacyjnie widowiskowy i wstrząsający, w swoim wydźwięku i budowie jest bardzo zbliżony do zakończenia pierwszego tomu. Część z tego, co planowali Kuba i Figur, doszła do skutku, pojawiły się za to inne, nieprzewidziane komplikacje, które ponownie pozostawiły czytelnika w stanie zawieszenia. Oczywiście cliffhanger pasuje tutaj jak ulał – aż trudno mi sobie wyobrazić koniec cyklu, kiedy wątki będą już zamknięte – jednak podświadomie wyczekiwałam jakiejś bomby. Niby kibicowałam bohaterom z całych sił, niby modliłam się w duchu, żeby wszyscy wyszli cało z kolejnej utarczki ze zradykalizowanymi muzułmanami, a jednocześnie wiedziałam, że tutaj nie ma happy endów. Zupełnie tak jak w prawdziwym życiu. 

Nie jestem też do końca przekonana do wątku o młodej muzułmance Leili, który dość niespodziewanie wkroczył na arenę. Z jednej strony dodał całości kolorytu – i przy okazji znakomicie ukazał ograniczenia, jakimi są pętane młode (i nie tylko) kobiety w kulturze islamu – jednakże pewna wtórność i przewidywalność tego motywu sprawiła, że siłą rzeczy zaczęłam się zastanawiać, czy książka nie obyłaby się lepiej bez niego. Chociaż Leilę z łatwością dało się polubić, a rozdziały z jej udziałem były jak najbardziej ciekawe, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jej pojawienie się służyło głównie większemu zaszokowaniu czytelnika; co, prawda mówiąc, doskonale się udało, bo trudno zapomnieć pewną scenę, która rozegrała się pod koniec powieści. 

Mimo mankamentów tak delikatnych, że niemal nieistniejących, „Radykalni. Rebelia” to dzieło dopracowane w każdym calu. Bohaterowie są pełnokrwiści, różnorodni, a autorowi znakomicie udało się oddać przemiany, jakie przeżywa każdy z nich – co absolutnie nie jest łatwe. Monika zmaga się z ogromną traumą, Kuba jest rozdarty między chęcią zemsty a rozpaczą, z kolei Krzysiek czuje na sobie koszmarną presję, bo to on jest najbardziej doświadczony i to on ponownie musi poprowadzić kolejną wyprawę do Berlina, w samo serce piekielnego królestwa, jakie urządził sobie Abi Rabi’a. Piotrowski nie daje się pochłonąć ukazywaniu gwałtownych zwrotów akcji; skupia się także po kolei na każdej z postaci, by zbliżyć nas do nich i pokazać, co człowiek doprowadzony do ostatecznych granic jest w stanie z siebie wykrzesać. Przy okazji co jakiś czas wracamy do wciąż anonimowego Niewiernego, którego tożsamości zaczynam się domyślać – i już nie mogę się doczekać, żeby sprawdzić, czy moje podejrzenia były słuszne. 

Ta powieść to petarda. To nie tylko opowieść o fanatyzmie, o obsesji religijnej, reżimie czy wojnie – to także głębokie studium człowieczeństwa. Studium, które niestety nie daje zbyt pozytywnych wyników. I chociaż jest dopiero czerwiec, już teraz mogę powiedzieć, że to solidny, o ile nie jedyny kandydat do miana książki roku; w każdym razie jeszcze długo nie zapomnę emocji, które towarzyszyły mi podczas czytania i z niecierpliwością oczekuję na trzeci tom. 


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorowi.

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że będzie mi dane zapoznać się z tą książką, ponieważ jestem jej bardzo ciekawa. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotykałam się z ambiwalentnymi odczuciami wobec tej książki i recenzjami też baardzo negatywnymi; dotyczyły jednak nie tyle stylu książki, co w ogóle pomysłu na uczynienie głównymi złymi muzułmanów i przedstawienie ich w takim świetle. I też przez ten wątek mało mnie kusi ta lektura. Mimo wszystko nie lubię wyżywania się na obcych kulturach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałabym tego wyżywaniem się. Piotrowski pokazuje, do czego może doprowadzić fanatyzm, zresztą sam wielokrotnie podkreślał, że miał kontakt z wieloma muzułmanami, dyskutował z nimi o ich religii i polityce i ciepło ich wspominał. Owszem, niewiele postaci w książce po stronie islamu ma cechy pozytywne, ale ja osobiście nie odbieram tego jako szkalowanie czyjejś kultury. To raczej pokazanie obsesji i żądzy władzy jak u Hitlera za czasów II wojny światowej. Równie dobrze w miejscu muzułmanów mogliby się znaleźć inni bohaterowie. Zresztą, zwłaszcza w drugim tomie, dostrzegalny jest ten dylemat, który dotyczy wielu z nas: czy powinniśmy całą grupę społeczną postrzegać przez pryzmat tych, którzy są źli? Ale oczywiście rozumiem, że komuś taka kreacja świata przedstawionego może nie odpowiadać. Dla mnie książka jest wstrząsająca i bardzo prawdziwa - mimo że staram się być otwarta i szanować każdego, a w swoim otoczeniu mam osoby, które lubią szufladkować i którym powtarzam, że nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka ;)

      Dziękuję bardzo za komentarz!

      Usuń

...