Tea Book Tag


Tagi pojawiają się u mnie rzadko – traktuję je raczej jako przerywniki od nieco poważniejszych postów. Przez to trzymam w zanadrzu kilka nominacji do różnych zabaw (niektóre są baaardzo stare). Stwierdziłam, że dawno nie było tutaj czegoś lżejszego, co byłoby czystą rozrywką, więc postanowiłam to zmienić. Pogoda ostatnimi czasy nie rozpieszcza, przynajmniej u mnie. Przy chłodniejszej temperaturze herbata to jeden z moich ulubionych napojów... Dlaczego więc nie połączyć jej z książkami?

Za nominację do Tea Book Tag dziękuję autorce bloga gabRysiek recenzuje :) Zaczynamy!

CZARNA HERBATA, czyli mój ulubiony klasyk
Jestem fanką Jane Austen, uwielbiam jej powieści, najbardziej „Dumę i uprzedzenie” oraz „Rozważną i romantyczną”. Do swoich ulubionych klasyków mogę też zdecydowanie zaliczyć „Wichrowe Wzgórza” Emily Brontë i „Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte Brontë.

ZIELONA HERBATA, czyli książka tak nudna, że przy jej czytaniu zasypiasz
Dawno mi się w sumie nie zdarzyło, żeby czytana przeze mnie książka była wybitnie nudna, ale mam tutaj jedno konkretne skojarzenie. „Generał Barcz” Juliusza Kadena-Bandrowskiego, którego miałam wątpliwą przyjemność czytać na trzecim roku studiów sprawiał, że oczy zamykały mi się w błyskawicznym tempie. Nigdy więcej.

CZERWONA HERBATA PU-ERH, czyli książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają
Moja pierwsza myśl: „Władca Pierścieni” i „Hobbit”. Jest mnóstwo innych powieści z motywem drogi, ale w tym momencie mam przed oczami jedynie Drużynę Pierścienia oraz Bilba w towarzystwie krasnoludów :D

HERBATA OOLONG, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi
Moim zdaniem trochę za mało się mówi o powieściach Lucindy Riley. W ostatnim czasie jest z tym coraz lepiej, ale naprawdę bym chciała, żeby książki tej autorki były popularniejsze – zasługują na to. Uważam też, że „Kochanie, skaczę z tobą” Marty Sieroń powinno zyskać rozgłos.

BIAŁA HERBATA, czyli książka niezasłużenie popularna
Jak dla mnie „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Absolutnie nie mam nic przeciwko, jeśli komuś podobała się ta trylogia. Co więcej, w samym pomyśle był potencjał, niestety pod względem technicznym książki leżą i kwiczą, a fabuła i bohaterowie zostali spłyceni do granic możliwości. Łagodnie mówiąc.

YERBA MATE, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, aby akcja się rozwinęła
Z ostatnich moich lektur na pewno będzie to „Kiedy będziemy deszczem”, bo czytając tę powieść byłam raczej rozczarowana pierwszymi kilkudziesięcioma stronami, a później pokochałam tę historię.

HERBATA ZIOŁOWA, czyli książka, którą czytano ci ostatnio na dobranoc, gdy byłeś mały
Z dzieciństwem kojarzą mi się głównie baśnie Andersena. Rodzice czytali mi wiele bajek, ale poza tymi klasycznymi jak te autorstwa braci Grimm, nie pamiętam już niestety żadnych tytułów.

HERBATA OWOCOWA, czyli twoja ulubiona lekka książka
Na rozluźnienie zawsze najchętniej wracam do „Harry’ego Pottera”. Wątpię, że to się kiedykolwiek zmieni.

ICE TEA, czyli książka, która zmroziła ci krew w żyłach
Tutaj idealnie nadaje się „Gałęziste” Artura Urbanowicza, ale o tej powieści bardziej się rozpiszę już wkrótce :)


Standardowo nie nominuję do zabawy nikogo konkretnego, ale jeśli ktoś ma ochotę wykonać ten tag u siebie, zapraszam! Z chęcią poznam wasze typy :D


16 komentarzy:

  1. Mnie osobiście kusi, by zrobić jakiś tag, bo do maja posty zaplanowane i żadnego tagu, ale nie mam pomysłu jaki wybrać, by to miało ręce i nogi. Czekam, aż jakiś mnie oświeci.
    Mi niby mama czytała, ale szczerze przyznam - kompletnie tego nie pamiętam. Z jej opowiadań wiem, że hitem dla mnie i dla siostry były gazetki z Wally'm, a zwłaszcza jedna, w której były mamuty XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, pamiętam te gazetki! Jeszcze parę lat temu miałam segregator, gdzie było tego pełno, ale mama pewnie już dawno wywaliła XD

      Usuń
    2. Ja je dalej mam gdzieś w kartonach (od 2012 czekają aż remont się skończy xd). Moja mama pracuje w przedszkolu i takie rzeczy trzyma ;P

      Usuń
    3. Ja z kolei mam kilkuletnią bratanicę i 3-letniego chrześniaka, więc większość takich staroci też się u mnie trzyma, bo znowu ma kto z nich korzystać :D

      Usuń
    4. Mam dwie kuzynki 5 l. i 4 l., ale moja matka jest zaborcza i zabrania mi oddawać czegokolwiek im, chyba z myślą o swoich wnukach XD Mimo, że ja na pewno nie planuje... a moją siostrę kto tam wie.

      Usuń
    5. Na szczęście dla mojej mamy, mam dwóch starszych braci, z czego jeden ma już rodzinę, a drugi ją planuje :P Bo z mojej strony to nie wiem, czy kiedykolwiek doczeka się wnuków XD

      Usuń
  2. Pięćdziesiąt twarzy Greya absolutnie o tej samej książce pomyślalam
    ja-sie-dystansuje.blogpsot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewykluczone, że sporo osób by o niej pomyślało :)

      Usuń
  3. Cześć!
    Rzeczywiście we ,,Władcy Pierścieni'' jest dużo przygód, mi się ona również kojarzy z przemieszczaniem się.
    Baśnie Andersena! Cud miód!
    Pozdrawiam! :*
    http://magia-ksiazek-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego do razu pomyślałam właśnie o "Władcy Pierścieni" :D A "Baśnie" Andersena nadal kocham <3

      Usuń
  4. Ja nie czytałam nic Tolkiena. Wiem, wstyd :/
    I kocham "Dziwne losy Jane Eyre" - styl Charlotte Bronte mnie zachwycił ❤
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden wstyd. Jest mnóstwo klasyków literatury, których jeszcze nawet w rękach nie miałam. Wszystko przed nami :D
      Historia Jane Eyre to zdecydowanie jedna z moich ulubionych <3

      Usuń
  5. Mam tak samo! Chomikuję nominacje, a później gdy chcę odpowiedzieć na jakiś tag, okazuje się, że blog, z którego zostałam nominowana, już nie istnieje :D
    O tak, w kategorii Czerwonej Herbaty oprócz książek Tolkiena, umieściłabym też książki Riordana, przynajmniej te nawiązujące do różnych mitologii.
    Kiedy czytam, że "50 twarzy Greya" to sławna książka, od razu poprawiam w myślach na "osławiona".
    Naprawdę książka "Gałęziste" zmroziła Ci krew? Mnie nie, aczkolwiek coraz mniej ciągnie mnie teraz na Suwalszczyznę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już tak miałam w kilku przypadkach, za długo zwlekałam z tagiem XD
      Riordan jeszcze przede mną, ale dużo dobrego słyszałam o tym autorze :)
      No tak, były takie momenty w "Gałęzistym". Zwłaszcza że czytałam z reguły bardzo późno w nocy, mając za oknem szalejący wiatr i deszcz :P

      Usuń
  6. Mnie też rodzice czytali baśnie Andersena, chociaż częściej robiłam to sama. Miałam takie piękne wydanie ilustrowane... niedawno znalazłam je w księgarni, to aż się łezka w oku zakręciła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nadal mam w domu wybór baśni Andersena z przepięknymi ilustracjami - zawsze przeglądałam go u babci, teraz jest u mnie :)

      Usuń

...