Internauci znają
ją jako Pepe. Postów z hashtagiem #Cień codziennie przybywa, odkąd zaczęła
publikować swoje opowiadanie. Fenomen tego fan fiction przerodził się w debiut
literacki – bardzo zresztą udany. Już dziś do sprzedaży w księgarni Pearlic
trafiła „Pułapka”, druga część trzymającego w napięciu „Cienia”.
Zapraszam na
wywiad z Pauliną Klecz, młodą i
utalentowaną autorką, która błyskawicznie zgromadziła wokół siebie wierne grono
czytelników.
AIVALAR: Kim jest Paulina Klecz prywatnie – czym się
zajmujesz, jakie masz zainteresowania?
PAULINA KLECZ: Chciałabym
powiedzieć, że jestem zwykłą nastolatką, ale wciąż zapominam, że mam już
dwadzieścia lat, haha! Jestem człowiekiem ze schematu, pracującym, uczącym się
i opłacającym rachunki. A pomijając te trzy elementy mojego życia, staram się
spełniać w swoich pasjach, czyli fotografii, blogowaniu oraz pisaniu.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Wszystko
rozpoczęło się w gimnazjum, kiedy wraz z koleżanką przeglądałyśmy internet w
poszukiwaniach opowiadań o piłkarzach. Wtedy byłam ogromną fanką piłki nożnej i
nie widziałam niczego poza członkami klubu FC Barcelona. Z czasem przestałam
czytać, a stwierdziłam, że sama chcę spróbować wymyślić historię i ją opisać.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Te opowiadania nigdy nie ujrzały światła
dziennego (na moje szczęście, bo czytelnicy zapewne mieliby ze mnie teraz
niezły ubaw). Kiedy miłość do piłki nożnej mi przeszła, porzuciłam również
bazgrolenie w Wordzie i zajęłam się nauką. Ale przez ten cały czas czegoś mi
brakowało… miejsca ucieczki. Po dwóch latach odnalazłam je w pisaniu. I wtedy
już pisałam bez przerwy, byle tylko uwolnić swoje myśli.
Kiedy pojawił się pomysł, żeby wydać „Cienia”?
Właściwie nigdy
nie było takiego pomysłu, a przynajmniej nie sądziłam, że jest on realny. Fakt,
wysyłałam „Cienia” do kilku wydawnictw, ale traktowałam to z dystansem.
Chciałam jedynie poznać opinie i sprawdzić, jakie mam możliwości. Wysyłając
tekst nie planowałam wydania, a już na pewno nie w tak szybkim tempie.
Czy po zakończeniu „Cienia” planujesz kolejne
publikacje?
Planuję przerwę,
może nawet kilkuletnią, zależy od moich potrzeb. Ale jestem pewna, że „Cień”
nie jest moim ostatnim wydaniem. Mam w rękawie jeszcze dwie opowieści, które
chciałabym opublikować, jednak potrzebuję więcej czasu.
Rodzina i znajomi wspierają Cię w pisaniu?
Odkąd
dowiedzieli się, że piszę i ma to jakiś sens – tak. Mama znosiła moje załamania
i płacz, kiedy musiałam w czas uporać się z „Cieniem”, a brakowało mi
natchnienia. Wtedy uspokajała mnie i dodawała otuchy. Tata za to wciąż
powtarza, jaki jest ze mnie dumny i chwali się znajomym. Mój chłopak
opowiedział już chyba wszystkim o książce i motywuje mnie do kończenia trzeciej
części. A reszta rodziny śle gratulacje i czeka na swój egzemplarz. Bardzo
doceniam wsparcie każdego z moich bliskich.
Co Cię najbardziej inspiruje przy rozwijaniu swoich
pasji?
Wydaje mi się,
że uszczęśliwianie przy tym innych ludzi. Ten element dodaje mi motywacji i
inspiracji. Od samego początku dbam o swoich czytelników i lubię widzieć ich
szczęście, kiedy dodaję rozdział, odpisuję lub robię coś, co dla nich zdaje się
być ważne.
Przygotowujesz się jakoś do pisania? Planujesz
fabułę, czy działasz bardziej spontanicznie?
To zależy.
Czasami idę zgodnie z przygotowanym wcześniej planem, który rozwinięty jest na
kilkanaście stron, a innym razem płynę jak rzeka pisząc to, co mi przyjdzie na
myśl i dopóki mam taki napad weny. Później przecież mogę wszystko poprawić,
jeżeli zauważę chaos, ale najważniejszy jest dla mnie fakt, że przelałam myśli
na papier lub worda.
Na Twitterze masz mnóstwo fanów, widziałam tweety
wielu osób czytających „Cienia”. Jak się do tego odnosisz?
Wsparcie
twitterowiczów jest niesamowite! Od Twittera zaczynałam, więc na Twitterze
pozostanę zawsze i będę miała do niego największy sentyment. Ludzie na tym
portalu są wspaniali, mają ogromne serce i dodają wielkiego kopa. W komputerze
wciąż trzymam zrzuty wiadomości, jakie dostawałam oraz obraz hasła „Cień” w Top
hasłach na Twitterze. I to wszystko za sprawą ludzi. Uwielbiam Twittera!
Spodziewałaś się, że „Cień” odniesie taki sukces w
internecie?
Nigdy w życiu!
Nie sądziłam nawet, że ktoś postanowi kupić moją książkę. A tu proszę! Prawie
cały nakład „Cienia” zszedł w PRZEDSPRZEDAŻY! Przecież to jakieś szaleństwo!
Jak reagujesz na krytykę, jeśli już się ona pojawia?
Krytyka jest
potrzebna, ponieważ dzięki niej poznajemy swoje błędy oraz słabości. Możemy się
uczyć, pokonywać bariery i stawać się lepszymi autorami. Negatywne opinie są w
porządku, dopóki nie przeradzają się w zwykłą złośliwość i nienawiść względem
drugiej osoby. Ale na takie komentarze przestałam już zwracać uwagę. Hejty nie
robią na mnie wrażenia. Być może je przeczytam, ale wzruszę ramionami i po
prostu przewinę stronę, czytając dalej.
Czy Ty i Caitlin Teasel, bohaterka Twojej powieści,
macie ze sobą coś wspólnego?
Ja i Caitlin mamy
wiele cech wspólnych. Na pewno obie dużo zrzędzimy i wyolbrzymiamy, haha! A tak
na poważnie… Caitlin jest bohaterką, w którą wlałam wiele swoich uczuć. Przez
długi czas czułam się odrzucona, samotna i zraniona, a jednocześnie chciałam
pokazać jak silna potrafię być, mimo że wiele razy zwyczajnie mi nie
wychodziło. Myślę, że Caitlin też miała ten problem. Za każdym razem, gdy
chciała odbić się od dna i sądziła, że los się do niej uśmiechnął, on rzucał
kolejną kłodę pod nogi i wystawiał biedną dziewczynę na próbę.
Jakbyś zareagowała na miejscu Caitlin, która stała
się świadkiem zabójstwa?
Szczerze mówiąc,
prawdopodobnie zrobiłabym to samo, co moja bohaterka. Uciekłabym z miejsca
zbrodni i starała się o tym zapomnieć. Być może poszłabym na policję i zgłosiłabym
zabójstwo, gdybym skonsultowała to z bliskimi, jednak żeby to zrobić,
musiałabym ochłonąć i przede wszystkim czuć się bezpiecznie. A jeżeli
dostałabym tajemniczego sms-a, sprawa mogłaby się skomplikować. Tak, jak w
przypadku naszej Caitlin.
Na zakończenie: czego byś życzyła autorkom FF i
innym piszącym?
Wytrwałości,
cierpliwości i mnóstwa weny! Niech wieczory, ulubiona muzyka i umysł Wam
sprzyjają!
Świetny wywiad! Co prawda autorki cienia nie znałam wcześniej, a o samej książce po raz pierwszy przeczytałam u ciebie na blogu, ale po tej rozmowie mam ogromną ochotę to zmienić i jednak sięgnąć po tę historię. Pewnie zrobię to, gdy tylko będę miała taką możliwość. Jednak wracając to wywiadu - miło jest wiedzieć, że autor tak wiele daje od siebie dla dobra opowiadania, a nie ślęczy nad nim z przymusu i dla kasy. Fajnie, że tak ważni są dla niej czytelnicy i ma prawidłowe podejście do krytyki. Tego ostatniego wielu autorom zdecydowanie brakuje...
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Jak tylko dostałam odpowiedzi na pytania to moje wrażenie było równie pozytywnie. Widać, że autorka ma naprawdę zdrowe podejście, że w pisanie wkłada wiele serca i przy tym jest po prostu sympatyczna. Cieszę się, że mogłam ją trochę poznać, a do przeczytania jej książek gorąco zachęcam :)
UsuńZawsze fajnie słyszeć, że komuś coś się udało ;D Ja się ostatnio przyłapuje na tym, że gdy pisze bez wypunktowania, to później gubię się w całości... i w pewnym momencie po prostu nie umiem brnąć dalej.
OdpowiedzUsuńW każdym razie o autorce pierwszy raz czytałam u Ciebie, no ale, że to ja, na razie i tak nawet nie mam jak sięgnąć. Dostęp do książek mam chwilowo właściwie tylko z średniej jakości biblioteki, a czytać online po prostu nie chce. No i mam taką ilość polskiej fantastyki do nadrobienia, że sama nie wiem, gdzie mam ręce, czy raczej oczy włożyć (moja aktualna faza)...
drewniany-most.blogspot.com
Ja przykładowo kiedyś nigdy nie planowałam rozdziałów, miałam pomysł na fabułę, ale sam rozdział pisałam raczej na spontanie, przez co zwykle nie wiedziałam, co się i kiedy stanie. Od paru lat rozpisuję wszystko i zauważyłam, że mi dzięki temu łatwiej, a na pewno można uporządkować fabułę :)
UsuńSzczerze mówiąc ja też ostatnio mam mnóstwo do przeczytania. Lektury, egzemplarze recenzenckie, a i w swojej biblioteczce mam tyle książek, które kupiłam i jeszcze ich nie ruszyłam, że też już nie wiem, za co się zabrać.
Ja nie kupuje ostatnio, bo poza funduszami, których mi po prostu szkoda, książki zabierają sporo miejsca - a ja, mając na prawdę dom non stop w remoncie po prostu go nie mam. Aktualnie mam pudła na książki, nie półki, pomijam, że część od paru lat leży gdzieś 'zapomniana' w składziku.
UsuńTeż nie kupiłam nic od jakichś dwóch miesięcy? Może trochę więcej. Muszę wreszcie trochę zaoszczędzić, tym bardziej, że miejsce mam tylko dlatego, że sporo książek pożyczyłam i po prostu są gdzie indziej. Ale tak czy siak nie mogę się oprzeć, jak idę do biblioteki :c
UsuńŚwietny wywiad i można powiedzieć, że w pewien sposób zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość Pepe, jednak nie miałam jeszcze styczności z książką, a jedynie jej blogiem, którego zresztą mogę polecić! :)
Pozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/04/miesiac-czytelnika.html
Ja z kolei blogowego "Cienia" nie widziałam na oczy - za to teraz mam papierową wersję na półce :)
UsuńŚwietny wywiad! Widać po odpowiedziach, że autorka ma wiele dystansu do siebie. Uwielbiam, gdy autorzy nie uciekają od krytyki, przecież jest ona potrzebna. Nakład wyczerpany w przedsprzedaży, no to teraz jak ja przeczytam... :P A na serio, na pewno sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńPS. Cudne zmiany na blogu :D
Pozdrawiam.
Dokładnie, dystans jest bardzo ważny i za to m.in. tę autorkę szanuję :) Dzięki!
UsuńUwielbiam "Cień" jak i "Pułapkę" i czekam z niecierpliwością na każdy rozdział "Gry mroku" na Wattpadzie i uważam, że Paulina ma wielki talent.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
skrytaksiazka.blogspot.com
Ja poczekam na wydanie papierowe :)
UsuńŚwietny wywiad. :)
OdpowiedzUsuńA to, że prawie cały nakład "Cienia" został wykupiony w przedsprzedaży „Cienia” - to wielki sukces. Gratuluję! :)
Mam nadzieję, że dla autorki to dopiero początek sukcesów :)
Usuń