„Kociarz” Kristen Roupenian – recenzja

Kociarz, Cat Person, Kristen Roupenian, książka, opowiadanie, zbiór opowiadań, Wydawnictwo Muza, recenzja

Gdyby ktoś opisał naszym przodkom czasy, w których żyjemy dzisiaj, całkiem prawdopodobne, że uznaliby, że mamy się jak pączki w maśle. Wszystkiego jest pod dostatkiem, cuda techniki pozwalają na przekraczanie dotąd nieosiągalnych granic, możliwości człowieka poszerzyły się niemal w każdym zakresie. A jednak trzeba zauważyć, że w erze królowania social mediów zatarły się również te ograniczenia, które nigdy nie powinny zostać zniesione – ograniczenia prywatności i intymności. Współczesne życie niesie za sobą tyle samo wygód, co pułapek, a przecież nowy telefon czy liczba obserwatorów na Instagramie nie pomogą, kiedy w grę wchodzi miłość, zdrada, samotność czy strach przed odrzuceniem. 

Tytuł: „Kociarz” 
Tytuł oryginalny: „You Know You Want This” 
Autor: Kristen Roupenian 
Tłumaczenie: Magdalena Sommer 
Wydawnictwo: Muza 
Liczba stron: 320 
Rok wydania: 2019 

O „Kociarzu” usłyszeliście już ode mnie przy okazji zapowiedzi i krótkiej opinii na temat opowiadania o tym samym tytule, które dało początek właśnie temu zbiorowi. Poza wspomnianą historią, w antologii autorstwa Kristen Roupenian znalazło się 11 innych opowieści, przy czym „inne” to słowo-klucz, bo to właśnie ono najszybciej przychodzi mi na myśl, gdy zastanawiam się nad tą książką. Muszę powiedzieć, że w mojej „karierze” czytelnika jeszcze nie pojawił się żaden tytuł, który wywołałby u mnie tak skrajnie różne emocje i pozostawił tyle miejsca na refleksje. Czy komuś przypadnie do gustu ten rodzaj do prozy, czy też nie – trzeba przyznać, że w „Kociarzu” jest coś niezwykłego, co wyróżnia go na tle innych pozycji. 

Zacznę może od tego, co zwróciło moją największą uwagę, czyli styl pisania. Kristen Roupenian to absolutna mistrzyni minimalizmu i naturalności; chociaż jej opowiadania to zamknięte całości i nawet nie można porównywać jednego do drugiego, bo tak odrębną tematykę poruszają, to wszystkie cechuje to samo: lekkość i płynność języka. Dialogi wypadają niezwykle realistycznie, czasem są niemalże niedbałe, jakby autorka nie zastanawiała się specjalnie nad używanymi słowami, tylko pisała to, co akurat przyszło jej do głowy. Przemyślenia bohaterów są zwykle tak dogłębne i osobiste, że przypominają wpisy w pamiętniku, a rozmowy sprawiają wrażenie autentycznych wypowiedzi, które pisarka przypadkiem usłyszała i postanowiła zapisać. Roupenian nie bawi się w zbędne ozdobniki, nie zasypuje czytelnika wymuszonymi, wydłużonymi do granic nieskończoności opisami, które tylko sztucznie zapełniłyby tekst. Jest za to bezpośrednia, szczera, miejscami nawet brutalna

Nie sposób w oszczędny, niepsujący zabawy sposób opisać, o czym są kolejne opowiadania, zresztą niektóre historie są tak niezwykłe, że i tak trudno określić, co jest w nich motywem przewodnim. Ponieważ „Kociarz” – jako pojedyncza opowieść – jest bardzo prosty, z niemalże banalną akcją osadzoną mocno w rzeczywistym, znanym nam świecie, byłam zaskoczona, kiedy odkryłam, że Roupenian czasem potrafi wykroczyć poza realizm i przyziemność, kierując fabułę w sięgające niemalże absurdu rejony. Chyba najlepszym tego przykładem jest opowiadanie „Sardynki”, które po dość niewinnym początku potoczyło się w dość zaskakującą, niewyjaśnioną stronę, najwyraźniej przeznaczoną do swobodnej interpretacji. Chociaż doceniam taką konstrukcję, to jednak muszę przyznać, że te fantazyjne, czasem wręcz niepokojące wątki niespecjalnie przypadły mi do gustu; zdecydowanie wolę te pozycje ze zbioru, w których autorka nie ocierała się o realizm magiczny czy trudną do rozgryzienia groteskę, tylko skupiała się na przekroju ludzkiej psychiki, opisując niby błahe, ale jednak istotne i wymagające przemyśleń problemy. Wyjątkiem jest „Lustro, wiadro i stara kość”, stylizowane na baśń, co dało zarówno atrakcyjną formę, jak i doskonale podkreśliło sedno podejmowanego zagadnienia (w tym przypadku przede wszystkim próżność i jej konsekwencje). 

Dość rzadko się zdarza, żebym miała aż taki problem z oceną jakiejś książki. „Kociarz” budzi mieszane uczucia, bo raz zaskakuje prostotą, a raz niemalże odrzuca dążeniem do przesady i przerysowania. Opowiadania Roupenian czasem niepokoją, przerażają czy obrzydzają, a czasem śmieszą lub wprowadzają w stan dziwnego smutku i melancholii. Zdecydowanie nie jest to zbiór, który należy czytać bez żadnej przerwy; chociaż są tu opowiadania słabsze, które przejdą bez większego echa i nie pozostaną w waszej głowie na dłużej, to jednak pozostałe wywołają prawdziwy chaos myśli. Warto zastanowić się nad każdym z nich, bo, dla przykładu, tytułowa historia nie zrobiła na mnie większego wrażenia tuż po przeczytaniu, jej głębszy sens i przenikliwość uderzyły mnie nieco później, kiedy zaczęłam się zastanawiać. I za to autorce należy się szacunek. Stworzyła dzieło, które u każdego uaktywni proces myślowy i nie pozwoli, by słowa jedynie przelatywały przed oczami, bez większego znaczenia. Jej kreatywność i umiejętność przyciągania uwagi sprawiają, że czytanie niezwykle angażuje

Nie jestem pewna, czy zrozumiałam fenomen „Kociarza”, zarówno w kontekście całego zbioru, jak i koronnego opowiadania. Miejscami wydawało mi się, że to, o czym pisze Roupenian, jest dość oczywiste, właściwie sztampowe, ale czy świat nie udowadnia nam codziennie, że właśnie te najbardziej pospolite rzeczy bywają niedoceniane i zapomniane? Ta książka to zdecydowanie jedna z najciekawszych pozycji w mojej biblioteczce, a do niektórych zawartych w niej historii z pewnością jeszcze wrócę – właśnie po to, by sobie przypomnieć o pewnych sprawach i odkryć niezbadane dotąd dno, bo jestem pewna, że po zaledwie pojedynczej lekturze nie dostrzegłam nawet połowy znaczeń poszczególnych scen


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.


1 komentarz:

...