Bycie uczniem liceum to, wbrew temu, co czasem myślą i mówią dorośli, ciężkie zadanie. Nie dość, że trzeba chodzić na lekcje matematyki, to jeszcze nauczyciele są upierdliwi, kumple robią głupie żarty, a w domu wcale nie ma odpoczynku. Tomek przeżywa to każdego dnia. Wie też, że największy problem to... problem z kobietami. Mimo że jego wybranką jest najładniejsza dziewczyna w szkole, chłopak nie może się oprzeć, kiedy na horyzoncie pojawia się ktoś, kto wydaje się tak idealny, że aż nierealny. I niby jak tu znaleźć równowagę pomiędzy rozpadającą się rodziną, znajomymi, nauką a porywami serca?
Tytuł: „Wszystkie dziewczyny Wertera”
Autor: Jakub Łaszkiewicz
Wydawnictwo: WasPos
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2018
„Druga powieść szesnastolatka!” – takim hasłem reklamowano „Wszystkie dziewczyny Wertera”. Trzeba przyznać, że robi to spore wrażenie, tym bardziej, że o debiucie Jakuba Łaszkiewicza co nieco słyszałam; tak charakterystyczny tytuł jak „Kalesony Sokratesa” po prostu musiał zapaść mi w pamięć. Na dodatek to, co obiło mi się o uszy, było przeważnie pozytywne, co sprawiło, że za drugą powieść autora zabrałam się z prawdziwym entuzjazmem. Mieć 16 lat i już dwie powieści na koncie? Chyba niejeden pisarz może się czymś takim pochwalić. Pytanie tylko, czy wydawanie książek to nie jest coś, do czego trzeba odpowiednio dojrzeć.
„Wszystkie dziewczyny Wertera” czyta się rewelacyjnie. Styl jest lekki, niesamowicie naturalny, naszpikowany potocyzmami, wśród których nie brakuje też wulgaryzmów – ot, młodzieżowy język w najczystszej postaci, używany zresztą przez reprezentanta tej grupy społecznej. Książka jest z rodzaju tych, które można połknąć naraz, za jednym posiedzeniem. Barwność świata przedstawionego szybko was wciągnie i zaangażuje, będziecie po prostu chcieli towarzyszyć Tomkowi w jego kolejnych przygodach. Trzeba przyznać, że warsztat Łaszkiewicza jest naprawdę imponujący, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego wiek. Autor już teraz sprawnie konstruuje dialogi, przez co nie wypadają sztucznie, a i kreacja bohaterów jest całkiem niezła. Z takim zapałem i talentem wróżę naprawdę ciekawą karierę.
Problem w tym, że fabuła powieści zmierza właściwie... donikąd. Zalążek poważniejszego, bardziej zajmującego zagadnienia został zepchnięty w kąt – mowa tu oczywiście o tym, co dzieje się w domu rodzinnym Tomka. Fajnie, że w tak dowcipnej i niezobowiązującej książce znalazło się odrobinę miejsca na bardziej kłopotliwe tematy. Niestety przez większość czasu obserwujemy po prostu perypetie nastoletniego chłopaka, o których oczywiście czyta się z zainteresowaniem, zwłaszcza że główny bohater budzi sympatię (nawet pomimo jego nieco bucowatego traktowania dziewczyn), ale to wszystko. Jest zabawnie, jest przyjemnie... i to tyle. Za główną oś fabularną autor uczynił wątek poznania tajemniczej Amelii, która fascynuje Tomka od samego początku, mimo że ten ma przecież dziewczynę i absolutnie nie powinien się interesować nikim innym. Motyw ma jakieś tam rozwinięcie i punkt kulminacyjny – pojawia się nawet nieoczekiwany zwrot akcji – ale to zdecydowanie za mało, żeby powieść była wielowymiarowa, a tło wydarzeń pełne. Wydaje mi się, że opisywanie szkolnych i pozaszkolnych przygód młodego chłopaka nie jest wystarczającym materiałem na książkę. Bardzo to życiowe i sympatyczne, jednak niewiele wnosi do życia, przez co o „Wszystkich dziewczynach Wertera” zapomina się równie szybko, co trwa przeczytanie całości. W związku z tym rodzi się we mnie wątpliwość, czy Jakub Łaszkiewicz powinien był zadebiutować tak wcześnie. Zdolności są tutaj ogromne, bo wykonanie i kreatywność są, tyle że to nie wystarcza, by zawojować rynek wydawniczy.
Największym atutem powieści jest z pewnością humor. Jeśli sam autor jest w prywatnym życiu chociaż w połowie tak żywiołowy i zabawny, to naprawdę zazdroszczę jego znajomym. Żarty w książce, zarówno te słowne, jak i sytuacyjne, sypią się jak z rękawa, nie są jednak w żaden sposób wymuszone, autentycznie budzą uśmiech i sprawiają, że czytanie staje się czystą rozrywką. Bardzo podobały mi się także wstawki z tekstów piosenek, które pojawiały się przed każdym rozdziałem; nie dość, że wprowadzały dodatkowy element humorystyczny, to jeszcze świetnie nawiązywały do tematyki poszczególnych części.
„Wszystkie dziewczyny Wertera” to lekka, wciągająca opowieść, idealna dla młodzieży, ale także dla starszych czytelników, którzy chcą sobie przypomnieć, jak wygląda świat widziany z perspektywy nastolatka. Czyta się świetnie i gwarantuję, że nie odczujecie po drodze żadnego zażenowania. Fabularnie książka nieco kuleje, uważam, że materiału na akcję z prawdziwego zdarzenia jest tutaj zdecydowanie za mało; to jedynie podwaliny pod coś, co może się w przyszłości okazać naprawdę porządną, tworzoną ze smakiem literaturą. Trzymam mocno kciuki za autora, bo osoby z takim potencjałem są zdecydowanie potrzebne.
To już raczej nie mój target wiekowy. 😊
OdpowiedzUsuń