Przerażenie
i niedowierzanie pojawiło się na twarzach mieszkańców jednej z afgańskich
wiosek, kiedy zastali ten obrazek: Kamal leżący w kałuży krwi, jego zawodząca
żona i poplamiona krwią siekiera. Wniosek jest jeden – Ziba zabiła swojego
męża. Cudem unikając samosądu, kobieta trafia do więzienia, gdzie musi czekać
na wyrok. Prawo jest jednak bezwzględne w takich przypadkach; jeśli wina
zostanie potwierdzona, Zibę czeka kara śmierci.
Tytuł:
„Dom bez okien”
Autor:
Nadia Hashimi
Wydawca:
Wydawnictwo Kobiece
Liczba
stron: 496
Rok
wydania: 2017
Nie
da się ukryć, że od jakichś kilku, może kilkunastu lat na rynku książki często
i gęsto pojawiają się pozycje traktujące o życiu kobiet w krajach
muzułmańskich. Sama przeczytałam już parę, łącznie z pierwszą powieścią Nadii
Hashimi, czyli „Afgańską perłą”. Wszystkie te książki mają wspólny mianownik:
absurd. Absurd, z jakim prawo, obyczaje i kultura obchodzą się z kobietami czy
wszelkim życiem codziennym. Chyba nigdy nie przestanie mnie to szokować.
Wiedziałam zatem, czego mogę się spodziewać po lekturze „Domu bez okien”, co
nie zmienia faktu, że to świetna, poruszająca istotne kwestie literatura. Nie
ma w niej patosu czy koloryzowania, bo zwyczajnie nie jest to potrzebne.
Historia broni się sama.
Motyw
kobiety i jej roli w afgańskiej rzeczywistości autorka najlepiej przedstawiła w
ramach więziennej społeczności. Zarzut stawiany Zibie brzmi całkiem sensownie,
kiedy poznajemy inne więźniarki i powody, przez które trafiły za kratki. Tutaj
nikogo nie dziwi, że można być skazanym za miłość. Sam klimat więzienia jest
bardzo specyficzny i taki... przytulny? Wiem, że to brzmi co najmniej dziwnie w
kontekście takiego miejsca, jednak z przyjemnością śledziłam przekomarzania
współwięźniarek, ich rozmowy, dzielenie się marzeniami i pragnieniami. To, co
przydarzyło się każdej z tej kobiet byłoby materiałem na kolejne książki.
Nierówność w traktowaniu płci najprościej zobaczyć na przykładzie głównej
bohaterki. Jej mąż nie był dobrym człowiekiem i nie tylko ona o tym wiedziała,
wszyscy nabrali jednak wody w usta... Z Zibą włącznie.
Bardzo,
ale to bardzo podoba mi się połączenie tak świetnie skonstruowanej,
przepełnionej dużymi emocjami powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym, bo
chyba tak należy określić całe śledztwo, które jest prowadzone przeciwko
kobiecie. Właściwie jedynym śledczym jest Jusuf, młody adwokat, który co prawda
wychował się w Afganistanie, ale wyemigrował do USA. Zdecydował się jednak
powrócić do kraju dzieciństwa, gotowy pomóc Zibie i wierząc, że sprawiedliwość
to jedna z najwyższych wartości, o którą należy walczyć. Jusuf jest zresztą
postacią, którą najbardziej polubiłam. Miewał swoje wzloty i upadki, jednak
jego upór w dowiedzeniu niewinności swojej klientki był naprawdę godny podziwu.
Większość prawników poddałaby się z marszu, wiedząc, że nie ma co walczyć z
afgańskim prawem – tymczasem Jusuf wykazał się niemal nadludzką determinacją.
Tak
naprawdę przez długi czas nie wiadomo, co tamtego dnia wydarzyło się na podwórzu
przed domem, w którym wraz z dziećmi mieszkali Kamal i Ziba. Kolejne fragmenty
układanki są odkrywane bardzo stopniowo, a najstraszniejsza prawda dopada
czytelnika niespodziewanie. Podobał mi się ten zabieg. Autorka wprowadziła
nutkę tajemnicy, która trzymała w napięciu do samego końca, po drodze
podejmując szereg wątków obyczajowych i w pełny, obrazowy sposób ukazując Zibę,
jej rodzinę oraz osoby w jakikolwiek sposób z nią powiązane. Kiedy z pewnej
perspektywy czasu patrzę na tę książkę, dostrzegam jak wiele w niej treści,
pomniejszych historii, bohaterów... I co najlepsze, nie tworzy to trudnej do
zidentyfikowania papki, a zgraną, doskonale uzupełniającą się całość. Nadia
Hashimi to prawdziwa literacka kompozytorka.
Poza
głównymi wątkami zainteresował mnie jeszcze jeden, nieco mniejszy, ale istotny
i wyraźny na tle pozostałych. Wszystko wiąże się z matką głównej bohaterki,
Gulnaz, która jako jedna z nielicznych kobiet w tej książce ma w sobie tyle
pewności siebie, że dosłownie rzuca innych na kolana, nie tylko ze względu na
swoją niegasnącą mimo wieku urodę. Gulnaz posiada pewne umiejętności, które pod
wpływem jej zręcznych rąk mogą zapewnić komuś szczęście bądź pecha. Opisy, jak
przygotowywała talizmany czy po prostu wpływała na zmianę czyjegoś zdania
sprawiły, że sama ulegałam tej magii. Czułam się, jakbym czytała o jakichś zapomnianych
czarach, które pod opieką Gulnaz – a później nawet Ziby – ożywały na nowo. Na
ile były to prawdziwe magiczne sztuczki, a na ile siła sugestii czy po prostu
szczęście, nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że ten wątek zdecydowanie dodał
fabule kolorytu i jeszcze bardziej ją urozmaicił.
„Dom
bez okien” to po prostu dobra książka, nie da się tego ująć inaczej. Mnogość
wątków, sposób ich połączenia, mnóstwo skrajnych emocji oraz świetny styl – to
chyba najistotniejsze zalety tej powieści. Bohaterowie są prawdziwi do bólu, a
afgańska obyczajowość została oddana z chirurgiczną wręcz precyzją. Jest to mocna,
(nie tylko) kobieca literatura, która wciąga od pierwszych stron.
Za
możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Do tej pory miałam okazję przeczytać jedną książkę o życiu kobiet na Bliskim Wschodzie i była to "Nareszcie wolna" Mahtob Mahmoody. Również nie wierzyłam i nie mogłam się pogodzić z tym absurdalnym prawem, kulturą i obyczajami. Książki takie jak "Dom bez okien" otwierają oczy na kwestie, o których nie mamy lub czasem nie chcemy mieć pojęcia.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze powiedziane :) "Nareszcie wolnej" nie czytałam, ale zapiszę sobie ten tytuł i w przyszłości na pewno po niego sięgnę :)
UsuńCzasem lubię sięgać po takie pozycję więc czemu nie
OdpowiedzUsuńPolecam w takim razie :)
UsuńLubię sięgać po książki, które poruszają trudną tematykę, a nie ukrywajmy, że właśnie taką jest to, co dzieje się często z kobietami w krajach muzułmańskich. Dlatego być może sięgnę po tę książkę, jak tylko przebrnę przez stos swoich. :)
OdpowiedzUsuńhttp://chaosmysli.blogspot.com
Rozumiem Cię doskonale, co i rusz spotykam na innych blogach ciekawe pozycje, ale mój stos hańby nie pozwala mi ich czytać :D
Usuń