Myślę, że część
z was na pewno słyszała o Beowulfie – powstało kilka filmów i książek z tym
bohaterem. Sama historia sięga najprawdopodobniej VIII wieku, kiedy powstał
związany z tym mit, spisany później przez anonimowego twórcę w postaci poematu
heroicznego. Wcześniej (a wielka szkoda) nie zainteresowałam się bliżej tym
motywem, ale z ciekawości zaczęłam oglądać kolejną adaptację przygód Beowulfa,
której zrealizowania podjęła się stacja ITV.
Akcja
rozpoczyna się w chwili, kiedy Beowulf wraca do Herot, miejsca, gdzie został
przygarnięty i wychowany przez króla Hrothgara, który zastąpił mu zmarłego
ojca. Teraz Hrothgar nie żyje, a władza przechodzi na Rhedę, jego żonę, która
raczej nie wita swojego przybranego dziecka z otwartymi ramionami. Rheda i
Slean, jej rodzony syn, rozżalony po tym, jak nie otrzymał w spadku władzy,
wolą się pozbyć Beowulfa. Okazuje się jednak, że bohater jest zwyczajnie
potrzebny – ma niesamowite doświadczenie w zabijaniu potworów i gotów jest
bronić Herot, które wciąż uważa za swój dom.
Co
mogę powiedzieć… Na pewno nie jest to
serial najwyższych lotów. Efekty
specjalne były raczej kiepskie, odcinały się od naprawdę ładnej scenografii
czy kostiumów; zdecydowanie był to najsłabszy punkt tej produkcji. Spotkałam
się też z twierdzeniami, że w wielu odcinkach po prostu wiało nudą i w zasadzie
trudno mi temu zaprzeczyć. Jak na
historię dotyczącą mitycznego bohatera czasem działo się zdecydowanie za mało.
Niemniej oglądało się przyjemnie, fabuła była wciągająca, a klimat zbudowany
wokół wydarzeń serwował odpowiednią dawkę tajemniczości czy napięcia, kiedy
wymagała tego scena. „Beowulf: Return to
the Shieldlands” z pewnością nie należy do moich ulubionych seriali, ale po
paru odcinkach bardzo go polubiłam i szczerze żałuję, że wyniki oglądalności
nie pozwoliły na przedłużenie o kolejny sezon.
To,
co doprowadzało mnie do szału, to główny bohater. Nie mam zielonego pojęcia,
czy zawinił Kieran Bew, który wcielił się w tę rolę, czy też twórcy kompletnie
polegli przy budowaniu tej postaci. Beowulf
wyglądał na silnego, niepokonanego wojownika… i niestety na wyglądzie się
skończyło. W 90% przypadków dawał się złapać/ogłuszyć/zaskoczyć, w walce
wydał mi się dość nieporadny i jakby ciągle zdziwiony tym, że jego przeciwnik
jest silny. Taka dupa wołowa. Cała żeńska obsada miała większe jaja od niego.
Skoro już o tym mowa, bardzo mi się
podobała Joanne Whalley jako Rheda. Jej bohaterka była niezależna,
inteligentna i sprawiedliwa. Polubiłam
też Kelę, którą zagrała Holly Earl (wciąż jestem w szoku, że ta aktorka ma
23 lata – wygląda na dużo młodszą). Z kolei samego Beowulfa kompletnie przyćmił Slean, który zdecydowanie był
moim ulubionym bohaterem. Był odważny i świetnie wyszkolony w walce, a
jednocześnie boleśnie zazdrosny o swojego przybranego brata, przez którego
zawsze czuł się mniej doceniany i mniej kochany: w tym wypadku było to wręcz
niedorzeczne, bo odnosiłam wrażenie, że Slean wykopałby Beowulfa jedną nogą.
Ogólnie
mówiąc, serial wypada raczej średnio,
ale mi osobiście się podobał. Zwłaszcza końcowe odcinki były bardzo dobre,
akcja przyspieszyła, napięcie prawie wcale nie opadało i przede wszystkim – twórcy nie pozwolili, by wątki miłosne
zdominowały pozostałe wydarzenia. Lubię romanse, ale są rzeczy ważne i
ważniejsze. Finał satysfakcjonujący, choć jego końcówka otwierała drzwi do
następnego sezonu, czego, niestety, już się nie doczekam. W każdym razie produkcję będę miło wspominać i
niewykluczone, że do niej w przyszłości wrócę.
źródło zdjęć:
filmweb
Oglądałam, tylko że nie skończyłam, ale też mi się podobało! Chociaż rzeczywiście serial nie jest jakoś specjalnie udany pod względem efektów, czy głównej postaci, ale dało się oglądać z przyjemnością. Szkoda, że go anulowali, liczyłam na drugi sezon, w którym akcja mogłaby się rozkręcić, a sama postać Beowulfa byłaby lepiej zagrana. Kieran nie jest złym aktorem, ale może było mu się ciężko wczuć w tę postać? No i scenarzyści źle rozpisali jego postać, skoro lali go po tyłku jak chcieli. Slean za to był świetny, chociaż jako postać irytował mnie cholernie :) No i nadal rozkminiam, że to Eragon - taka zmiana ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja <3
Też mi szkoda, że anulowali - zwłaszcza po finale, który zostawił tyle pola do popisu, jeśli chodzi o drugi sezon... Niemniej powinnaś dokończyć pierwszy, im dalej, tym ciekawiej :)
UsuńCałkiem możliwe, że zawalili twórcy, którzy nieumyślnie zrobili z Beowulfa ofiarę, zamiast niezwyciężonego bohatera.
Nie słyszałam o tym serialu... No, bo mi to ciężko w ogóle oglądanie czegokolwiek idzie. Ale tak sobie myślę, że chyba nie będę nadrabiać zaległości. To nie dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Pamiętam, pamiętam, że nie jesteś typem oglądacza :D
UsuńNiestety czuję, że serial nie wbił by się w mój gust czytelniczy. Uwielbiam amerykańskie seriale typu: Pretty Little Liars, Gossip Girl, Teen Wolf a z tym zapewne bym się męczyła. Jeśli serial jest średni, to może nie warto nawet próbować :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Wszystkie trzy, które wymieniłaś, również oglądam (i oglądałam, bo wiadomo, że Plotkara się już skończyła). O nich też w swoim czasie pojawią się tutaj posty :D
UsuńWłaśnie to jeden z seriali, na który się czaiłam. Nie wiedziałam, że nie przedłużyli go na kolejny sezon, ale to działa już na niekorzyść jeżeli chodzi o moje chęci. Do tego, skoro twierdzisz, że ogólnie jest średni, a główny bohater wypada jako dupa wołowa, to chyba zrezygnuję z oglądania. Szczególnie, że ostatnio dostaję mnóstwo poleceń w kwestiach serialowych :)
OdpowiedzUsuńWiesz, często się zdarza, że naprawdę dobry serial nie dostaje kolejnego sezonu, bo np. wypada blado wobec tych popularniejszych. Ale akurat anulacja tego niespecjalnie mnie dziwi... Polubiłam go, jasne i oglądałabym dalej, jednak szału zdecydowanie nie było.
Usuń