„Uwikłani. Pokusa” Laurelin Paige


Alayna Withers jest piękna i stopniowo pnie się po szczeblach kariery w swojej wymarzonej pracy. Jej przeszłość nie jest zbyt kolorowa, jednak w końcu czuje, że może się od niej odciąć. Z kolei 
Hudson Pierce na pierwszy rzut oka wydaje się idealny: przystojny, bogaty, wpływowy… A do tego wyraźnie zainteresowany Alayną. Oboje wchodzą w relację pełną pożądania i seksu, ale także rosnących wątpliwości i piętrzących się pytań.

Co to jest – każdy widzi, wystarczy zerknąć na okładkę. Przyznaję, że moje wcześniejsze spotkania z współczesnymi erotykami nie miały zbyt szczęśliwych zakończeń. Greya przeczytałam z czystej ciekawości, Crossa zdzierżyłam tylko przez pierwszy tom. Nic zatem dziwnego, że krótka rekomendacja „Lepsze od Greya” nie zrobiła na mnie wrażenia. Prawdę powiedziawszy byłam pełna obaw i myślę, że część się ze mną zgodzi, że były to obawy uzasadnione. Mimo to starałam się zabrać za czytanie z czystą kartą i optymistycznym nastawieniem.

Przez pierwsze kilka rozdziałów byłam pewna, że niestety czeka mnie rozczarowanie. Historia wydawała się płytka, bohaterowie oklepani, a rzekoma żądza, która ogarnęła główną parę już od pierwszych stron, była nieco przerysowana. Styl okazał się niezły, właściwie dobry, co w dużej mierze skłoniło mnie do zapoznania się z dalszym ciągiem. I bardzo się cieszę, że to zrobiłam, bo powieść z biegiem czasu nabrała tempa i stała się znacznie ciekawsza. Autorka zgrabnie rozwinęła wątki obyczajowe, które w niektórych miejscach zahaczają nawet o psychologiczne. Byłam coraz bardziej zaintrygowana zarówno Alayną, jak i Hudsonem, ich przeszłością, powodami takiego, a nie innego zachowania. Po jakichś stu pięćdziesięciu stronach wciągnęłam się już na całego.

Oczywiście trafne powiązanie poszczególnych motywów powieści nie pozbawiło jej banalności i przewidywalności. Parę rzeczy mnie zaskoczyło, to fakt, ale i tak książka była tendencyjna i na pewno nie wymagała większego myślenia. Skłamałabym jednak mówiąc, że źle mi się czytało albo że mam poczucie straty czasu. O dziwo nie: pierwszy tom trylogii Laurelin Paige był przyjemnym dopełnieniem wolnego dnia.

Jak już wspomniałam, pisarka dysponuje dobrym stylem i poza kilkoma potknięciami raczej nie mam zastrzeżeń do tego elementu powieści. Niestety na początku dostrzegłam parę podobieństw do Greya – nie mam pojęcia, czy były one zamierzone bądź nie, w każdym razie trochę mnie to zirytowało. Na szczęście im dalej w las, tym lepiej. Autorka rozkręca się w kolejnych rozdziałach, dawkuje emocje oraz przypływ nowych informacji. Nawet jeśli cykl E.L. James czy jakikolwiek inny faktycznie ją zainspirował, to później przerzuciła się wyłącznie na własny sposób budowania fabuły.

Bohaterowie jacyś wybitni nie są. Hudson wypadł moim zdaniem najgorzej, ponieważ jest do bólu schematyczny: seksowny, sypie kasą jak z rękawa, prowadzi własny biznes, jest oczywiście wspaniałym kochankiem i żeby nie było aż tak fajnie, ma to i owo za uszami. Pomijając pewien ciekawy aspekt jego charakteru, nie znalazłabym w nim nic interesującego. Alayna została wykreowana nieco lepiej, przede wszystkim nie była żadną cnotką, ponadto bardzo podobał mi się pomysł z jej raczej niecodziennym uzależnieniem. Zaskoczeniem i to pozytywnym okazała się matka Hudsona, którą wyobrażałam sobie jako ciepłą, zapatrzoną w perfekcyjnego syna kobietę. Cóż… No nie bardzo. Zwróciłam także uwagę na głowę rodziny Pierce’ów, czyli tatę Jacka, który jakoś tak od razu zdobył moją sympatię, choć mam dziwne przeczucie, że nie wszystko zostało o nim powiedziane. Reszta postaci występuje bardziej jako tło, ponieważ nawet Celia – kobieta dość bliska Hudsonowi – jakoś nie wzbudziła większych emocji.

Oczywiście nie zapominam o najważniejszej części tej książki, bez której nie nazwano by jej erotykiem. Szczerze mówiąc mam bardzo mieszane uczucia co do scen łóżkowych. Były zmysłowe, owszem, autorka nie szczędziła szczegółów, całkiem dobrze oddawała nastrój towarzyszący zbliżeniom bohaterów i podkreślała targające nimi uczucia. Jednocześnie właśnie w tych scenach zauważyłam zgrzyty stylistyczne. Zastanawiałam się, czy ja jestem taka niedojrzała, czy po prostu niektóre wyrażenia są tak niefortunne i w efekcie śmieszne, że zaburzały atmosferę opisywanych scen. Przepraszam, może to tylko ja, ale przykładowo słowa: „Czułam jego rozgrzany interes obok mojej rozedrganej furtki” sprawiły, że parsknęłam śmiechem i to by było na tyle, jeśli chodzi o budowanie napięcia. Bardzo często subtelne określenia mieszały się z wulgaryzmami, a takie połączenie nie do końca mnie przekonało. Zupełnie jakby autorka nie mogła się zdecydować, czy chce być wyuzdana, czy może bardziej pruderyjna. Seksu, jak na erotyk (przynajmniej tak mi się wydaje), jest stosunkowo niewiele, co jakoś nie sprawiło mi zawodu. Zdecydowanie bardziej podobały mi się inne wątki.

„Uwikłani. Pokusa” to całkiem udane otwarcie trylogii. Byłam przekonana, że to wszystko skończy się wyjątkowo negatywną recenzją; czasem miło się pomylić. Ta książka zdecydowanie nie należy do wybitnych, ale jako erotyk – a najbardziej jako romans/powieść obyczajowa – sprawdza się dobrze. Sama jestem teraz uwikłana w tę historię i chętnie się dowiem, co wydarzy się dalej.

6/10

Egzemplarz książki zawdzięczam Wydawnictwu Kobiecemu.

Czytaliście? Niedługo premiera drugiej części „Uwikłanych” – już teraz mogę wam obiecać, że jej recenzja również się tutaj pojawi :)

26 komentarzy:

  1. Błędy w stylistyce pewnie są winą tłumacza. Może ten trochę za bardzo się wczuł w te sceny? :D
    W każdym razie, obyczajówka, romansidło, erotyk... Nie, to zdecydowanie nie moja bajka ;P
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pomyślałam, że to pewne zgrzyty w tłumaczeniu :)

      Usuń
  2. W sumie nawet jeśli nie jest to literatura górnych lotów to... w tym przypadku nie mam nic przeciwko. Aczkolwiek jeśli chodzi o romanse oraz erotyki najłatwiej jest się zawieść. Nie wiem, niektórzy autorzy chyba nie potrafią pisać o miłości i pożądaniu. Myślę, że o ile tylko nie będzie mnie ta książka denerwować, będę zadowolona :) Mam ją na półce... i w sumie w dość krótkim czasie zamierzam się za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się zachwytów przy tej książce i to mi wyszło na dobre, dzięki temu uniknęłam zawodu, a przy okazji okazało się, że wcale nie jest źle :)

      Usuń
  3. Mnie się książka podobała pod względem fabularnym.
    Jak wspomniał ktoś wyżej, błędy stylistyczne pochodzą od tłumacza, niestety czasami tak się dzieje :( ja właśnie będę się zabierać za drugą część, mam nadzieje, że będzie dobra. PS. Druga część wyjdzie 23marca wydawnictwo przesunęło datę premiery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod względem fabularnym jest niezła, autorka miała kilka fajnych pomysłów.
      Błędy stylistyczne mnie raziły, ale ostatecznie nie wpłynęły aż tak bardzo na mój odbiór :) Druga część też już na mnie czeka.
      Skąd informacja o przesunięciu premiery? Na stronie wydawnictwa nadal widnieje 16 marca.

      Usuń
  4. niestety po Greyu mam uraz do tego typu książek. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, ja za erotykami nie przepadam. Ty przynajmniej z ciekawości sięgnęłaś po Greya, ja i tak trzymałam się z daleka, chociaż zastanawiałam się nad tym fenomenem. Chociaż może kiedyś przyjdzie mi ochota na erotyk, ale wtedy będę musiała wybrać ten najlepszy (chociaż to ciężko zrobić, bo każdemu podoba się co innego).
    I nie bój się, nie jesteś niedojrzała. Ten cytat z interesem i furtką mnie tez rozśmieszył :D Chyba, że po prostu obie jesteśmy dziecinne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Greya sięgnęłam na krótko przed tym, jak rozpętał się ten szał na niego, choć już wtedy dziewczyny rozpisywały się w internecie, jakie to mocne itd. No to chciałam sprawdzić, o co chodzi. Mimo wszystko literatura erotyczna nie jest zbyt prosta, bo autor właśnie może łatwo przesadzić :)
      Ten cytat to perełka, chociaż parę innych zdań w tym stylu też się znalazło xD

      Usuń
  6. Ja ledwo, ledwo przeczytałam Greya. Nie jestem nawet pewna, czy skończyłam trzeci tom. Jednak myślę, że jeśli styl pisania autorki był dobry, to można darować już przewidywalną fabułę. Wystarczy, że książka była przyjemna w czytaniu i miło spędziło się przy niej czas - to lubię najbardziej.
    Buziaki!
    skrytaksiazka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą :) Chociaż zwykle nie ufam pochwałom, że coś jest lepsze od czegoś, ale w tym wypadku "Uwikłani" naprawdę zapowiadają się dużo bardziej obiecująco niż Grey.

      Usuń
  7. Podobno lepszym erotykiem od Greya i Crossa jest Piekło Gabriela, ale tylko podobno, bo nie czytałam, a właśnie po lekturze pani James raczej mnie odrzuca od takich książek. Zdecydowanie wolę moje romanse historyczne, gdzie wątki erotyczne są zdecydowanie lepsze. Także chyba nie potrafię się przekonać do tego gatunku, ale może kiedyś ktoś napiszę naprawdę ciekawą i fajną książkę, która rzeczywiście będzie zasługiwała na ekranizację i liczne pochwały :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś czas temu kupiłam "Piekło Gabriela", więc wkrótce sama się przekonam, czy to prawda :) Ja staram się nie zamykać na żaden gatunek, dlatego nie odmówiłam recenzowania tej książki. Cieszę się, że to zrobiłam, bo teraz nie żałuję :)

      Usuń
    2. To czekam na recenzję i może sama się za to zabiorę, może uda mi się przekonać do tejże literatury. Chciałabym, bo właśnie podobnie tak jak Ty nie chcę zamykać się na gatunki, które często gęsto reprezentowane są przez słabe książki. Ważne, żeby się Tobie podobało :)

      Usuń
    3. Też wychodzę z tego założenia, biorę sobie do serca opinię innych, ale dopóki sama się nie przekonam, to wstrzymuję się od zdania :)

      Usuń
  8. Od erotyków jak na razie (przynajmniej w teorii) staram się być na dystans. Po prostu czuję się na nie za młoda :p. Ale jak już po jakiś sięgnę (skuszona setką pozytywnych opinii i ciekawym opisem) zawsze kończy się to większym lub mniejszym rozczarowaniem. Widać nie są to książki dla mnie. A z Twojej recenzji wywnioskowałam, że nic nowego bym w ''Uwikłani. Pokusa'' nie przeczytała. Schematyczny główny bohater, takie śmieszne (lub może wręcz komiczne) opisy scen łóżkowych... Nie-e. Podziękuję.

    A tak w ogóle zostałaś nominowana do Rzuć mi książkę TAG ;) http://namalowac-swiat-slowami.blogspot.com/2016/02/rzuc-mi-ksiazke-tag.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz chyba ciężko o dobry erotyk, ale wydaje mi się, że to też taki gatunek, który niczym specjalnie nie zaskakuje - w końcu jest nastawiony na na pewien schemat. "Uwikłani" to po prostu lekka książka na rozluźnienie :)
      Dziękuję za nominację!

      Usuń
  9. Może kiedyś sięgnę po tę książkę, ale jakoś specjalnie jej nie będę szukać. ;) Opisy scen łóżkowych w takich książkach często sprawiają, że chce się śmiać ;) Niedawno skończyłam liczący prawie 600 stron erotyk i jeszcze jeden czeka na półce przeczytanie. To chyba dla mnie za duża ilość tego gatunku "na raz" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że trzeba od czasu do czasu zrobić sobie przerwę - po drugiej części "Uwikłanych" też na jakiś czas dam sobie spokój z erotykami :)

      Usuń
  10. Czytam twoją recenzję i czytam i w końcu przyszedł czas na napisanie krótkiego komentarza, a mi w głowie nadal szumi Gray (tak ogonie, to dostał sześć nominacji do Złotych Malin, a samych statuetek zdobył (tu tu tu tuuu) aż pięć, więc to chyba mówi samo za siebie). No nic, móż coś mi się uda naskrobać. Na początek mam prośbę, jeśli znajdziesz DOBRY i INTERESUJĄCY erotyk, który będzie można ocenić wyżej niż 7, daj znać! Jest to tak rzadko spotykane, że chyba zrobię sobie wtedy święto! Bo jak na razie najlepszy erotyk jaki przeczytałam to "W malinowym chruśniaku" Leśmiana (i teraz takie pytanie, śmiać się, czy płakać?). Gray nigdy nie wchodził w grę... sam opis udaje mi się strasznie pusty i nieciekawy. "Uwikłani" może być w sumie całkiem dobrą odskocznią na kilka godzin... no nic, zobaczymy jak czyta się te mieszane określenia przy scenach łóżkowych (przy furtce leżałam na podłodze ze śmiechu :D kto to pisał?! xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam się Złotymi Malinami nie kieruję, bywało, że tę nagrodę wlepiali naprawdę dobrym aktorom :) Widziałam zresztą Jamiego Dornana, czyli tytułowego Greya w kilku odcinkach jednego z moich ulubionych seriali i wypadł moim zdaniem świetnie. A sam film nie jest dla mnie jakąś totalną szmirą, widziałam gorsze.
      "W malinowym chruśniaku" to w gruncie rzeczy piękny wiersz :P Mam na półce jeszcze jeden erotyk, który dobrze się zapowiada, więc jeśli się sprawdzi - dam znać :) "Uwikłanych" od samego początku traktowałam jako zwykłą rozrywkę i to zadanie spełnia bardzo dobrze. Te lapsusy językowe to najprawdopodobniej wynik tłumaczenia, dlatego nie brałam tego aż tak pod uwagę podczas pisania tej recenzji :)

      Usuń
  11. Muszę wreszcie skusić się na jakiś erotyk. Ciągle mam inne książki do czytania i za mało czasu i tak odkładam odkładam. Greya już chyba nie przeczytam, bo za dużo go wszędzie, ale Uwikłanych - czemu nie. A z opisem scen erotycznych i w ogóle z rozmowami o seksie w naszym kraju (języku) jest problem. Odnoszę wrażenie, że polski język nie jest do takich tematów przystosowany. Mamy albo określenia typowo fachowe, albo wulgarne albo infantylne typu furtka i interes :D. Brakuje nam potocznych, ale przy tym poważnych i normalnych słów, za pomocą których moglibyśmy rozmawiać o hm... interesach ;). Bardzo ciekawa recenzja, czuję się zachęcona do przeczytania książki. Pozdrawiam :)
    voguejournalist-wannabe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Greya to chyba szkoda czasu, jeśli chcesz coś przeczytać w tym klimacie :) Chociażby właśnie "Uwikłani" jest dużo lepsze. Racja, polski język jakoś tak nie potrafi dostosować się do scen erotycznych, w każdym razie trzeba się na pewno nieźle namęczyć, żeby przy tego typu opisach nie przesadzić czy zwyczajnie się nie ośmieszyć :)

      Usuń
  12. Osobiście mam kiepskie doświadczenia związane z czytaniem erotyków, chociaż do tej pory sięgnęłam raptem po dwa. Każdy z nich był tak jakoś płytki, że nie byłam w stanie pojąć, dlaczego nadal przekładam kolejne strony... :D Dlatego i tę książkę sobie daruję.
    Pozdrawiam
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że literatura erotyczna sama w sobie to taki gatunek, gdzie nie ma po prostu sensu dopatrywać się czegoś głębszego :) Służy przede wszystkim rozrywce, a "Uwikłani" okazali się całkiem przyjemnym sposobem na zagospodarowanie wolnego czasu.

      Usuń

...